wtorek, 29 lipca 2014

Rozdział 17

Gdy rano wstałam, chłopaków już nie było. Poszłam się ubrać, umyć.... i na hale. Oczywiście przed odwiedzeniem chłopaków zahaczyłam o stołówkę na śniadanie. Zjadłam je z mgnieniu oka i obrałam kurs na trening. Jak byłam już na miejscu akurat mieli przerwę, więc podeszłam do nich i się ze wszystkimi przywitałam. Potem siadłam obok Karola i zaczęliśmy rozmawiać

-To o której dokładnie wychodzisz na spotkanie
-Ona chce się spotkać o 12.30, trochę tam trzeba iść wyjdę o 12.00- powiedział zmartwiony
-A trening do której?
-11.30

Krótko trwała wymiana zdań, ponieważ musiał wracać do treningu, przerwa się skończyła i trzeba było zakasać rękawy i dalej do roboty. Po treningu poszliśmy do Igły i Ziomka (tradycyjnie) i postanowiliśmy pogadać... co było dla mnie dziwne, myślałam, że karty... albo coś innego. Widocznie byli wykończeni treningiem... No Antiga dał im dzisiaj wycisk.

-Jestem wykończony- powiedział Igła, rzucając się na łóżko. po chwili opróżniając butelkę z witaminami
-Nie tylko ty- powiedział Ziomek siadając na swoim łóżku
-Co robimy?- zapytał Winiar, jego jeszcze rozpierała energia...?
-Chce ci się..? coś jeszcze robić..?- zapytałam, a wtedy wszyscy w pokoju popatrzyli pytającym wzrokiem na Michała
-Szczerze..? tak!!!

Nikomu nie chciało się ruszać. Ja nie miałam prawa być zmęczona więc.... razem z Winiarem postanowiliśmy przejść się do sklepu. Jak wychodziliśmy z hotelu przyłączyli się do nas Wrona i Zati. Całą drogę gadaliśmy o wyjeździe do Brazylii. Opowiadali mi jak to wygląda. Gdy tak sobie szliśmy do sklepu, a to, że byliśmy w Spale, tłum ludzi rzucił się na siatkarzy. Ja przez ten czas siedziałam na ławce czekając, aż skończą. Gdy chłopaki rozdali autografy i zrobili sobie zdjęcia dołączyli do mnie i kontynuowaliśmy wyprawę do sklepu.

-Matko, nie dość, że jestem zmęczony to jeszcze te tłumy
-Co nie podoba wam się to- zapytałam Michała
-NIeee, lubimy to, ale czasami szczerze nam się nie chce- odparł Wrona
-Rozumiem
-Ale jednak jak kogoś uszczęśliwimy to nam też się humor poprawia- powiedział Zati
-Nie widzę, żeby wam się poprawił
-No ale tak jest tylko, ze w duchu- odparł Winiar
-Jak bym słyszała Igłę, niedawno powiedział mi zupełnie to samo

Chwile po skończonej dyskusji weszliśmy do sklepu. Chłopaki od razu splądrowali półkę z napojami energetycznymi. Tłumaczenia były różne "No ale my tego często nie pijemy".. "Należny nam się za dzisiaj" itd. Kolejny półka... słodycze. I podobne tłumaczenia. Oj tam czasami mogą sobie pozwolić.

-Też coś chcesz..?- zapytał Wrona pokazując na półkę z żelkami
-Ja już mam... wzięłam zapas... bo....
-Igła- powiedzieliśmy wszyscy razem
-Co wzięłaś..?- zapytał Winiar
-Hmm.. zobaczmy.. Żelki, ciastka, też napój energetyczny, gumy, duuuużo wody... no po prostu.. zapas..- Po fascynujących zakupach udaliśmy się do kasy.
-Mam nadzieję, że i rachunek będzie łaskawy- zaśmiał się Zati

Po wyjściu ze sklepu udaliśmy się okrężną drogą.... nie chciało nam się wracać szybko i patrzeć jak chłopaki umierają ze zmęczenia. Po 20 minutach byliśmy już u Igły i Ziomka. Chłopaki o dziwo grali w karty (a jednak :D) Dołączyłam się, niestety nie trwało to długo... znowu grali na rozbierane... Rozgrywkę przegrał Igła.. postanowiłam wyjść z pokoju i udać się do swojego... nie chciałam patrzeć dalej :D Po krótkim namyślę postanowiłam się przejść. Wyszłam przed hotel i postanowiłam zadzwonić do mamy i zapytać jak tam miewa się tata i jak sobie radzą.

-Cześć mamuś jak się czujecie
-Ooooo.. cześć kochanie, jak się czujemy.? aaa.. dobrze 
-A tata
-Tata.? bez zmian. Na chwilę się poprawiło i wrócił do domu, ale dwa dni później znowu wylądował w szpitalu z odwodnieniem. 
-Jak to z odwodnieniem
-Nie wiem... jego organizm... nie chce ego mówić, nie przechodzi mi to przez gardło.. no ale organizm taty juz się kończy- powiedziała przez łzy 
-Jutro u was będę z samego rana, 
-Nie.... Madziu nie zawracaj głowy, z tatą nie jest tak źle 
-Nie ma "nie" !!!! przyjeżdżam.. gdzie będziesz..? w szpitalu czy w domu?
-Zdzwonimy się jeszcze... więc.... do zobaczenia kochanie
-Pa mamuś do jutra- rozłączyłam się 

Siadłam na ławce przy hotelu i schowałam twarz w dłoniach. Zaczęłam płakać jak jeszcze nigdy.... Nie chce, żeby tata odszedł jest dla mnie najbliższą osobą (razem z mamą) to dzięki niemu mogłam wyjechać do Bełchatowa na studia. Muszę się z nim zobaczyć.... może (nie chce tego słyszeć) to ostatni raz z nim porozmawiam. Cały czas łzy lały mi się po policzkach, nie mogłam przestać. Po chwili zobaczyłam jak ktoś do mnie idzie.... to był Karol

-Ej co się stało... czego płaczesz?- zapytał obejmując mnie 
-Z moim tatą jest źle, nawet bardzo źle- powiedziałam wybuchając płaczem
-Ciiii.. jestem z tobą, i co zrobisz.?
-Jutro z samego rana jadę do Rzeszowa 
-Pojechać z tobą..?- zapytał łapiąc mnie za rękę 
-Nie nie trzeba... ty masz tu zgrupowanie, treningi... musisz się przygotowywać... poradzę sobie- powiedziałam ocierając łzy 
-Na pewno.?
-Tak, na pewno- powiedziałam dając mu buziaka w policzek.
-Idziesz do środka..?- zapytał Karol
-Wiesz co.... jeszcze chwile posiedzę.. ty jak chcesz to idź grać zaraz dojdę 
-Dobra, mam jedną prośbę.... nie płacz już 
-Obiecuję- uśmiechnęłam się 

Gdy Karol wrócił do środka, posiedziałam jeszcze długo. Wpatrywałam się w gwiazdy, gdyż niebo było bezchmurne. Gdy tak rozmyślałam okropnie zachciało mi się spać, więc obrałam kurs na hotel. Zaraz w drzwich zobaczyłam Andrzeja.

-Ej... co się stało
-Nie... to nic takiego, problemy rodzinne 
-Widzę, że duże bo jesteś cała czerwona od płaczu- zaczęłam badać moją budzie rękoma 
-Powiesz mi co się stało..?- przybliżył się do mnie 

Nie lubię mówić o sobie i o swoich problemach, ale jak i Karolowi i Andrzejowi powiedziałam co mnie trapi. Gdy Wrona wysłuchał co się stało.. zaczął mnie pocieszać. Za ten czas doszłam do swojego pokoju, zaprosiłam Andrzeja do środka i kontynuowaliśmy rozmowę. Chwilę później przyszedł Karol. Było widać, że nie był zadowolony z tego, że Wrona siedzi u mnie. Chwilę porozmawialiśmy i Andrzej zbierał się do siebie. Kłos zapytał mnie od razu po jego wyjściu co on chciał. Powiedziałam mu zgodnie z prawda i poszłam się myć... byłam zmęczona ostatnimi wydarzeniami z tatą. Najgorsze jest to, że nie wspierałam przy tym mamy ani taty.... tylko "balowałam" z siatkarzami. Jutro to odpokutuję. Gdy wyszłam z łazienki  Karol już smacznie spał, więc ułożyłam się koło niego i próbowałam zasnąć, ale przez tatę nie mogłam. Cały czas o nim myślałam. W końcu mi się udało......
*********************************************************************************
Witam was kochani przepraszam, ale po raz kolejny wena mnie opuściła tyle co tu widać pisałam przez trzy wieczory. Jutro (jak ktoś przeczytał to dzisiaj czyli 29-go) (A dzisiaj jeśli przeczytałeś 30-go) Jadę do Szwajcarii i kolejny rudział pojawi się jak już będe na miejscu albo dopiero jak wrócę, czyli 08.08.14 Trzymajcie za mnie kciuki :) mam nadzieję, że zdążę jeszcze na premierę filmy gdzieś tak o 20 lub 19
Pozdrawiam

3 komentarze:

  1. Podoba mi się ten rozdział, ale jest... jest smutny. Jak zaczęłam czytać że tata już prawie umiera to łzy popłynęły mi po policzkach (mówię szczerze, na prawdę... może to dlatego, że jestem bardzo wrażliwą osobą). Ale, Magdo, muszę Ci przyznać, że fajne jest to, iż nie jest cały czas tak wesoło i "bekowo" (jak to niektórzy mówią). Wspaniale piszesz to opowiadanie! Z rozdziału na rozdział jest coraz lepsze. Muszę Ci to przyznać jesteś świetną pisarką :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Czekam na następny! Co z tą Vanessą? zapraszam do nas: http://siatkowkaimarzenia.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. dowiecie się w następnym rozdziale :)

      Usuń