poniedziałek, 30 czerwca 2014

Rozdział 9

Gdy głowa ustąpiła położyłam się znowu spać. Rano gdzieś tak ok. 9 wstałam w znakomitym humorze. Zrobiłam sobie kawę i usiadłam przy stole popijając mój napój. Za jakieś 5 minut wstał Karol.
-Hej Madziu, jak tam głowa- zapytał przecierając oczy
-Bardzo dobrze, dzięki za tą tabletkę
-Nie ma za co, ważne, że cię nie boli :)
Zaparzyłam mu kawę i poszłam się ubierać. Nie chciało mi się jakoś stroić, więc ubrałam bluzę z kapturem i dresy ze ściągaczami na dole, związałam włosy i tyle mojego szykowania. Po wypiciu kawy do końca Karol poszedł pod prysznic. Jak korzystając z "przerwy" postanowiłam zadzwonić do mamy, z którą kontaktowałam się dopiero w moje urodziny, gdyż składała mi życzenia.
-Hej mamuś co tam porabiacie ciekawego
-Ooooo... kochanie jak miło, że dzwonisz. Wyprzedziłaś mnie.
-A coś się stało
-Nie nic.... w właściwie tak jestem w szpitalu
-Boże... a co się stało
-Mi nic, ale tata miał zawał i leży właśnie w szpitalu
-O jejku to ja już wracam do Polski i niedługo będę
-Nie kochanie nie przerywaj wypoczynku, jak wrócisz to przyjedziesz. Nie potrzebnie ci mówiłam, będziesz się teraz tylko martwić
-Mamo! dobrze, że mi powiedziałaś
-Ale na prawdę kochanie nie musisz się martwić już jest wszystko w porządku na prawdę uwierz mi
Po rozmowie z mamą zrobiłam się smutna. Karol widząc moją skwaszoną minę zapytał o co chodzi, więc powiedziałam mu co się stało. Chłopak podniósł mnie na duchu i powiedział, że skoro mama mówiła że jest wszystko już dobrze to nie mam o co się martwić. Powiedział, że jak wrócimy do Polski to od razu zawiezie mnie do rodziców do szpitala albo już do domu, ponieważ tata może już wrócić do mieszkania. 
-A ty gdzieś się wybierasz.?- zapytał widząc mój sportowy strój 
-Wiesz co pogoda jest i tak brzydka i nie pójdzie się pływać. Postanowiłam pobiegać idziesz ze mną.?
-Z chęcią tylko ubiorę się cieplej, gdyż masz rację.. na dworze dzisiaj zimno
Gdy przyszykowaliśmy się wybiegliśmy przez taras i powoli plażą biegliśmy w stronę miasta. Zatrzymaliśmy się przed sklepem, gdyż zapomnieliśmy picia. Weszliśmy do środka i zakupiliśmy napoje.
Nagle zaczął padać deszcz i schroniliśmy się pod drzewem. Siedliśmy na wystających korzeniach i czekaliśmy aż przestanie padać. Było mi dość zimno i Karol dał mi swoją kurtkę.
-I jak się czujesz.?- zapytał
-A jak mam się czuć
-No odnośnie taty..?
Już dobrze, poprawiłeś mi humor. Rozmowa z mamą zaniepokoiła mnie ale po powrocie jeszcze raz zadzwonię i się dowiem. Tata jest okazem zdrowia nie pije nie pali, ale..... no cóż mam nadzieję, że nic mu się nie stanie.
-Ja też mam nadzieję i ciesze się że odzyskałaś humor. :) -powiedział pokazując rząd białych zębów 
Deszcz nadal padał, ale już mniej i postanowiliśmy ruszyć truchcikiem do domu. Wracając siedliśmy na ławeczce i wpatrywaliśmy się w szalejące morze. O godzinie 18 byliśmy już w domu i powędrowałam od razu do pokoju, żeby się przebrać z mokrych rzeczy. Postanowiłam zadzwonić do mamy 
-Hej mamuś i jak tam sobie radzicie jak tata
-Yyyy.... dobrze... ju..ż coraz lepiej- powiedziała mama, wyczułam z głosu, że nie mówi mi całej prawdy 
-Mamo..?! co się stało przecież słyszę 
-Kochanie!!! nic się nie dzieje na prawdę a kiedy przyjeżdżasz do Polski 
-Za 2 dni będę już u was 
-Dobrze to czekam.... my czekamy :) - powiedziała. Coś mi tu nie grało ale nie chciałam już więcej mamy wypytywać.
Dlatego, że okropnie się rozpadało nie mieliśmy dzisiaj przy bieganiu zwiedzić miasteczka. Postanowiliśmy znowu wybrać się tym razem na spacer. W mieście było przepięknie. Ludzie rozbawiali przechodniów różnymi sztuczkami i tańcami, było bardzo sympatycznie. Czego nie ma takiej atmosfery w Polsce, ale cóż :) Taka życia. Siedliśmy sobie na moście i rozmawialiśmy sobie dość długo. Wypiliśmy sobie lampkę szampana. Widocznie Karol wszystko zaplanował. Było mi miło, ale zarazem głupio gdyż ja nie zrobiłam mu jeszcze żadnej niespodzianki :D. Oczywiście Karol od razu wybił mi to z głowy. Wróciliśmy do domu. Byłam bardzo zmęczona tymi spacerami i rannym bieganiem. Karol poprosił mnie żebyśmy poszli potańczyć, gdyż była taka zabawa w naszym "kurorcie"
Zgodziłam się, w końcu już niedługo wyjeżdżamy z tej pięknej wyspy. Ubrałam czarną sukienkę, czerwoną skórzana kurtkę i czarne wysokie koturny. Chciałam choć trochę dorównać Karolowi, gdyż przy nim byłam jak mały krasnal :D Na szczęście koturny zrobiły swoje. Poszliśmy tańczyć. Było super, jednak siatkarze dobrze wywijają na parkiecie i nie tylko do siatkówki. Tańczyliśmy i tańczyliśmy, alkoholu było co niemiara i dlatego impreza rozwinęła się do końca. Około godziny 1:00 wróciliśmy do domku. Byłam pod i dlatego cały czas się śmiałam 
-Było ekstra ja chcę jeszcze tańczyć- powiedziałam ze śmiechem obracając się dokoła własnej osi. Karol złapał mnie i zaczęliśmy tańczyć. Po dłuższym tańczeniu zaczęło szumieć nam w głowach, znaczy mi tak nie wiem jak Karolowi on tyle nie pił. Nagle zaczęliśmy się całować. Ubrania latały po całym pokoju. Czułam się wspaniale. I tak zaczęła się pierwsza upojna noc na "wakacjach"
***********************************************************************************
I jest kolejny.... przepraszam za końcówkę, ale nie umiem pisać takich telenoweli, starałam się i mam nadzieję że mi się choć trochę udało
JESTEŚ,CZYTASZ=KOMENTUJESZ,ZOSTAJESZ

sobota, 28 czerwca 2014

Rozdział 8

Można powiedzieć, że tego samego już dnia wstałam ok. godziny 11, weszłam do salonu połączonego z kuchnią oraz jadalnią i zrobiłam sobie kawę.Spostrzegłam się, że nigdzie nie ma Karola. Nagle na drewnianej podłodze zauważyłam rozsypane płatki róż, które prowadziły na taras. Wyszłam na Taras i zauważyłam, że ciągną się dalej na plażę. Zauważyłam wielki biały "namiot" pisze w cudzysłowie, gdyż to nie namiot tylko stół z baldachimem, nie wiem jak to nazwać, ale nie ważne :). Płatki prowadziły tam więc poszłam, odsłaniam materiał  a tam.... śniadanko. Byłam mocno zdziwiona. Nagle ktoś łapie mnie z tyłu za talię i krzyczy "Niespodzianka!!" odwracam się a tam nikt inny jak Karollo. 
-Łał ale ślicznie to dla nas..?- zapytałam 
-Dla ciebie.. smacznego.- odpowiedział Karol 
-Nie, nie mam mowy, siadaj i jemy razem 
-Skoro nalegasz
Po zjedzeniu śniadania posiedzieliśmy jeszcze przy stole i podziwialiśmy falujące morze. Było prześlicznie cieszyłam się, że zgodziłam się przyjąć ten prezent. 
-Karol, mówiłam ci to wiele razy, ale dziękuję ci za ten prezent
-Nie ma za co- powiedział z uśmiecham 
Po tym miłym śniadanku wróciliśmy do domku i nudziliśmy się. W końcu jesteśmy nad morzem, więc zaproponowałam pływanie. Karola nie trzeba było długo namawiać więc przebrałam się w kostium i ruszyliśmy podbijać plażę. Najpierw leniwienie się na leżakach potem wejście do wody, która nie była za ciepła ani za zimna. Oczywiście ja jestem taka, że musiałam najpierw się przyzwyczaić do wody, nie to co Karol. Wszedł do wody i zaczął mnie chlapać oczywiście odwdzięczyłam się tym samym. Bawiliśmy się jak małe dzieci :D. Było super dawno tak się nie uśmiałam. Nagle Karol złapał mnie w talii i przyciągną do siebie. Patrzyliśmy tak dłuższą chwilę w swoje oczy, aż z tego "transu" wybudziły nas dzieciaki wbiegające do wody. Było tak pięknie a te dzieciaki wszystko popsuły, ale nie ubolewałam nad tym jakoś tragicznie mocno. Poszliśmy dalej pływać. Później zmęczeni pływaniem poszliśmy się przejść wzdłuż plaży. Słońce super przypiekało i wiedziałam, że wrócę opalona jak raczek :D. Nasza przeprawa przez plażę zakończyła się, gdyż doszliśmy do skalistego wybrzeża gdzie nie dało się już iść dalej. Usiedliśmy na wielgachnym kamieniu i rozmawialiśmy dość długo. Gdzieś tak około godziny 17-18 słońce zaczęło zbliżać się do horyzontu, więc postanowiliśmy, że wrócimy do domu. Oczywiście po drodze jeszcze Karol zdążył wrzucić mnie do wody za co odwdzięczyłam mu się czymś podobnym :D. PO powrocie poszłam wziąć prysznic, ponieważ byłam cała w piasku. Karol wszedł po mnie. Gdy doprowadziliśmy się do ładu postanowiliśmy urządzić małego grilla. To że grill stał na naszym tarasie i nie trzeba było z znikąd go taszczyć upiekliśmy co trzeba i zasiedliśmy przy stole. Słońce akurat zachodziło i niebo zrobiło się pomarańczowe było prześlicznie... CHCĘ TU ZAMIESZKAĆ!!! :D Później pooglądaliśmy telewizję i przez to, ze byłam mocno zmęczona wygłupami z Karolem zasnęłam. Siatkarz zaniósł mnie do pokoju położył na łóżku i przykrył kocem. Czułam jak dale mi buziaka w czoło ale za chwilę znowu odpłynęłam :D. W nocy obudził mnie okropny ból głowy. Był tak silny, że aż nie mogłam ustać w miejscu. Dobrze, że zawsze biorę zestaw najpotrzebniejszych leków i zaczęłam szukać czegoś od bólu głowy. Zrobiłam taki harmider, że aż obudziłam Karola.
-Co się stało.?- zapytał. podbiegając do mnie
-Nic takiego... ale okropnie boli mnie głowa
-To pewnie od tego słońca... Wiesz co mam coś to ci dam. Tylko jak będzie cię dalej bolała, chociaż wątpię to nie bierz tego drugi raz, ponieważ jest to bardzo silny lek- powiedział grzebiąc w torbie
-Dobra dzięki wielkie bo nie mogę wytrzymać
-Okey.. masz to to- powiedział zaspanym głosem podając mi tabletkę 
-Dziękuję 
-No nie ma za co :) 
Łyknęłam ta tabletkę odczekałam jakieś 10 minut co w mojej wyobraźni te minuty ciągnęły się jak wieczność. Tabletka pomogła w 100 % -ach . Podziękowałam Karolowi i poszliśmy spać dalej.
*********************************************************************************
i jest kolejny trochę krótki, ale mam nadzieję, że się spodobał. Wytłumaczę się:
Gdyż mam problemy z nagą i bardzo mnie boli i nie mogę się skupić. Coś tam w bólach napisałam. Obiecuję, ze jak uporam się z nogą będą o wiele dłuższe. Jeszcze raz przepraszam
JESTEŚ, CZYTASZ=KOMENTUJESZ, ZOSTAJESZ
Pozdrawiam i miłych wakacji :)

środa, 25 czerwca 2014

Rozdział 7

Bilety były wykupione na trzy dni po moich urodzinach. 5 dni na plaży z wodą tak czystą, że nie wiem :). Nie mogła się doczekać. Planowałam razem z Karolem już cały pobyt, to był mój najpiękniejszy prezent jaki dostałam. W końcu nadszedł dzień moich urodzin więc, jak w urodziny wstałam po 10 ubrałam granatowe rurki i czarną bejsbolówkę, związałam włosy i obrałam kurs na kuchnie żeby zrobić sobie śniadanko. Nie planowałam żadnej imprezy. Wiem większość z was pomyśli sobie "Ponuraczka, która nie umie się bawić" to nie prawda, po prostu nie miałam ochoty po tym wszystkim co mnie spotkało :/ Nagle słyszę dźwięk dzwonka do drzwi. Nikogo nie zapraszałam więc nie wiedziałam kto to, no ale poszłam otworzyć. Otwieram a tam... Karol, Andrzej, Zati, Igła i Nowakowski. Stanęłam jak wryta.
- Co tu robicie- zapytałam zdziwiona 
-No przecież ta oto dziewczyna obchodzi swoje urodziny- powiedział Karol- więc przyszliśmy słożyć ci życzonka, Resoviacy przyjechali, ponieważ gramy razem jutro mecz- odparł
Gdy siatkarze weszli, zaczęliśmy przygotowywać wszystko na "imprezę" Po mile spędzonym poranku i zjedzeniu tortu, który był przepyszny chłopaki musieli zbierać się na trening, ponieważ Sovia musiała potrenować na hali, a i Skrzaty musieli poćwiczyć przed spotkaniem na szczycie :) Oczywiście Karol został nieco dłużej i złożył mi sam osobiście życzenia co było bardzo miłe. około godziny 15 zadzwonił do mnie że mnie nawiedzi. Biedny chłopaczyna przyszedł taki styrany, że aż było mi go szkoda. Spędziliśmy ze sobą miły można powiedzieć już wieczór i Karol wrócił do domu. Następnego dnia czekałam już z niecierpliwością na mecz. Dostałam od Karola bilety na wejściówkę dla.... rodzin..? :D więc postanowiłam, że pójdę wspierać mojego dwumetrowca :D Mecz był bardzo zacięty. Od dawana byłam fanką Rzeszowiaków ale nie mogłam pozwolić, żeby Karollo nie czół ode mnie wsparcia :D Asseco przegrała dopiero w tie-breaku ale oba zespoły były w takiej samej formie i każdy mógł wygrać. Szczęście uśmiechnęło się do Skrzatów. Było mi smutno, że Sovia przegrała, ale widząc uśmiech Karola i chłopaków od razu poprawił mi się humorek. Po meczu oczywiście autografy i zdjęcia. Podeszłam do bandy czekając na przyjście Karola. Oczywiście to potrwało, gdyż chłopaki wykonywali kolejny rytuał po meczu :) jak zwykle był bardzo śmieszny i po wykonaniu go rozległy się oklaski. Polscy kibice są na prawdę najlepsi :D Karol widząc że kibice czekają w tym ja, skończył się rozciągać i podszedł do bandy. W końcu dopchałam się do dzisiejszego zdobywcy statuetki MVP :) 
-Dzień dobry panu, czy mogłabym poprosić zdjęcie- zapytałam ze śmiechem
-Ależ oczywiście- odpowiedział Karol 
Po ""obsłużeniu" wszystkich kibiców podszedł do mnie i mocno się przytulił. Ludzie zaczęli dziwnie na mnie patrzeć, ale nie zwracałam uwagi.
-Gratulacje byłeś dzisiaj fenomenalny na boisku- powiedziałam
-Dzięki, ale bez wsparcia nie było by tak kolorowo- powiedział spoglądając na mnie z uśmiechem 
Po godzinie byłam już w domu, oczywiście Karol podprowadził mnie pod same drzwi. Porozmawialiśmy chwilę i Karol powiedział, że musi mykać do domu. Więc pożegnaliśmy się i Kłosu opuścił moją placówkę mieszkalną (??!!) :D.
Następnego dni zaczęłam się pakować. Trochę mi to zajęło, ponieważ nie kompletnie nie wiedziałam co wziąć. Po 3 godzinach skomponowałam moją walizkę. Postanowiłam zadzwonić do dwumetrowca z zapytaniem jak mu idzie
-Hej Karol  jak ci idzie pakowanie
-W sumie całkiem nieźle, jestem przyzwyczajony do częstego pakowania i jakoś idzie
-No ja jakoś też się zebrałam. Nie mogę się doczekać jutra
-Szczerze....? ja tez :D- odpowiedział ze śmiechem 
Po rozmowie z moim światowcem usadowiłam zwłoki na sofie i postanowiłam oglądnąć pogodę na ten tydzień, gdyż nie chciałam trafić na brzydką pogodę. Na szczęście przewidywania prognostyków były pomyślne. Cały dzień zleciał mi na leniuchowaniu. Na wykłady już nie chodziłam, ponieważ i tak już koniec roku a ja mam wszystko pozaliczane. 
Nadszedł dzień wylotu. Karol z samego rana przyjechał po mnie i zabraliśmy się na lotnisko, które było oddalone dość daleko, bo wylot mieliśmy z Warszawy. Po jakiś dwóch godzinach byliśmy na miejscu. Do odprawy mieliśmy jeszcze całą godzinę, więc poszliśmy do barku na kawę. Oczywiście wiele osób poznało Karola i zaczęły się zdjęcia i autografy. Broń Boże nie przeszkadzało mi to, nawet podobało, było to bardzo miłe. Te uśmiechy kibiców miłe pogawędki, luzik na maksa. Nadszedł czas odprawy i razem z Karolem udaliśmy się do samolotu. Po jakiś 30 minutach byliśmy już w środku na miejscach. Byłam bardzo podekscytowana.
-Wiesz co, pierwszy raz lecę samolotem- powiedziałam 
-Na prawdę..?- zapytał zdziwiony siatkarz 
-No tak, nie miałam jeszcze żadnej okazji
-No u mnie to się leciało wiele razy ale jeszcze nigdy nie byłem na Cyprze :)- powiedział 
Podróż zleciała mi miło. Prawie całą drogę rozmawialiśmy o różnych pierdołach, słuchaliśmy muzyki i nudziliśmy się. Po jakiś trzech godzinkach byliśmy na miejscu. 
-A teraz zamknij oczy- powiedział Kłosu zawiązując mi oczy
-Okej....?- powiedziałam lekko zdziwiona 
Tak z zawiązanymi oczami dojechaliśmy taksówką.. gdzieś. :D  Karol wprowadził mnie do jakiegoś pomieszczenia i odsłonił oczy. Nogi się pode mną ugięły 
-Jezu jak pięknie- powiedziałam rozglądając się po naszym mieszkanku na te 4 dni- nie wiem co powiedzieć
-A to jeszcze nic, odsłoń firanki i otwórz drzwi na taras- odparł
Gdy otworzyłam balkon zauważyłam plażę i morze, dwa hamaki, wielki stół z krzesłami i grill. Byłam w siódmym niebie. Z radością rzuciłam się Karolowi na szyję.
-Jejku, dziękuję ci Karol, tu jest przepięknie. Nie wiem co powiedzieć 
-A ja wiem.... sto lat- odparł Kłos pokazując rząd białych zębów 
Ten dzień spędziliśmy na  leniuchowaniu. Oporządziliśmy butelkę wina i posnęliśmy jak dzieci w hamakach na dworze. Obudziłam się w nocy o dziwo nie zgryziona przez komary, z czego się cieszyłam, obudziłam Karola i wróciliśmy do domu. Tam poszliśmy do swoich łóżek i znowu zasnęliśmy jak dzieci.
**********************************************************************************
No i kolejny rozdzialik pojawił się na blogu. Mam nadzieję, że się spodobał :)
JESTEŚ,CZYTASZ=KOMENTUJESZ, ZOSTAJESZ
Miłego końca roku życzę mi tak samo wakacji :) na wakacjach też często będą pojawiały się rozdziały :)

niedziela, 22 czerwca 2014

Rozdział 6

Tak jak mówiłam, wyszłam z Karolem na spacer i przy okazji podprowadziłam go pod halę gdzie miał jakiś dodatkowy trening. Powiedział żebym z nim weszła i poczekała. Zgodziłam się, gdyż i tak nie miałam w domu nic do roboty. Weszłam z nim na halę i zajęłam miejsce. Nie chciałam rzucać się w oczy i siadłam w kącie. Chłopaki mieli przerwę. Karol zawołał mnie i powiedział, że trening się przeciągnie i żebym wracała do domu, a on po treningu przyjdzie. Zgodziłam się i pożegnałam się z resztą chłopaków :) Będąc już w parku przy hali obejrzałam się za siebie i wtedy zauważyłam Łukasza siedzącego przed halą. Widocznie na kogoś czekał. Pomyślałam, że popatrzę na kogo. Zauważyłam pewną dziewczynę wychodzącą z hali (wyglądało na to, że tam pracuje), która rzuciła mu się na szyję i zaczęła się z nim całować. Nagle z hali wyszedł Karol niosąc w ręku moją torebkę, widocznie musiałam o niej zapomnieć. Widząc Łukasza i tą lafiryndę, i że stoję jak wryta w tym parku zaczął do mnie biec. Jak zauważyłam, że robi się zamieszanie osunęłam się na piętach również zaczęłam biec w stronę domu. Karol zatrzymał się przy Łukaszu i zdążył powiedzieć tylko "Debil". Zakochana para dostrzegając mnie i Karola też stanęła jak wryta. To że siatkarz był wysportowany i zwinny (i moja noga nie dawała mi pełni szybkości) szybko mnie złapał, przyciągną do siebie i mocno przytulił. Wszystko do mnie wróciło i zaczęłam płakać jak bóbr. Kłosu nie wracał już na trening, zatelefonował do Andrzeja i powiedział, że ma nagłą sprawę i musi się zerwać. Dochodząc do bloku z zamiarem otworzenia drzwi na klatkę usłyszałam jak ktoś woła moje imię.
-Magda poczekaj- słyszałam. Odwróciłam się razem z Karolem i spostrzegłam zziajanego Łukasza
-Odejdź nie chcę cię widzieć- powiedziałam próbując otworzyć drzwi, które w mgnieniu oka zamkną mi Łukasz.
-Ale ja muszę z tobą porozmawiać, wytłumaczyć- powiedział
-Ale tu nie ma co tłumaczyć, wszystko rozumiem i nie jestem nikim takim żeby zabronić ci się spotykać z kimś innym- powiedziałam z trudem, gdyż łzy cisnęły mi się do oczu- Odejdź, proszę cię
-Nie, dopóki ze mną nie porozmawiasz- odpowiedział stanowczo Łukasz
Karol widząc co się szykuję, odciągnął Łukasz ode mnie, podniósł go za "bety" i powiedział:
-Ej gościu chyba słyszysz co ona mówi, nie chce z tobą rozmawiać. Jeżeli nie chcesz wylądować w szpitalu to radzę ci odejść bo nie ręczę za siebie
-Ej spokojnie, a zresztą nie wtrącaj się jasne....spadaj- powiedział z podniesioną głową Łukasz
Karol przyciągną go do siebie trzymając cały czas w powietrzu i rzucił na chodnik.
-Wynocha bo zaraz przywalę ci w ten poniemiecki łeb, że aż ci spadnie, na prawdę gościu nie ręczę za siebie- powiedział mój wybawca
Łukasz przerażony groźbami Karola odszedł zrezygnowany. Siatkarz przytulił mnie i wytarł łzy z buzi. Weszliśmy do domu i siedliśmy na sofie odbywając nasze rutynowe rozmowy.
-Ej nie płacz, nie smuć się. Zobacz już niedługo twoje urodziny nie wolno ci się smucić, a to jeszcze przez takiego gnojka- powiedział podnosząc mnie na duchu
-Wiesz co ten gnojek był dla nie wszystkim i nie od tak o nim zapomnieć
-Rozumiem co czujesz, gdyż byłem kiedyś w podobnej sytuacji i właśnie przez takie załamywanie się zmarnowałem sobie parę ładnych miesięcy, więc powiem ci, że nie warto. Uwierz mi - powiedział uśmiechając się
-Jak ty to robisz, ze zwykłym słowem umiesz poprawić mi humor- zapytałam dość zdziwiona
-Taki mój urok- powiedział wzruszając ramionami ze śmiechem.
-No nie przeczę- powiedziałam
-Wiesz co ja mykam :) muszę odpocząć po wycisku na treningu a jeszcze przychodzi do mnie Wrona i Zati więc muszę się zbierać
-Jasne, rozumiem, baw się dobrze- powiedziałam
-A może chcesz ze mną jechać do domu i pobawimy się wszyscy razem- zapytał z nadzieją w oczach
-Wiesz co nie mam nastroju :/ może kiedy indziej :) - odpowiedziałam
-Dobrze rozumiem
Gdy Kłosu wyszedł wzięłam prysznic i usadowiłam się na kanapie oglądając TVN, akurat leciał Harry Potter :D i postanowiłam że oglądnę. Wiem wiem Harry Potter...? no cóż dziwna jestem :D 
Po 24 odpłynęłam. Niestety musiałam wstać o 7 gdyż miałam wykłady dzisiaj wyjątkowo na 8 . Zjadłam śniadanie, ubrałam się umalowałam lekko i wyszłam. Na uczelni nie mogłam się na niczym skupić, sama nie wiem dlaczego :/. Po wykładach zahaczyłam o sklep spożywczy, gdyż musiałam kupić coś na jutro. Stojąc przy regale. Spotkałam Wronę, który widocznie tez miał braki w zaopatrzeniu lodówki :D.
-Ooo... siemka jakie miłe spotkanie- powiedział 
-Hej, no czy ja wiem czy miłe- powiedziałam. Odparłam tak gdyż staliśmy przy regale, a dokładnie wielkiej chłodziarce z rybami i mrożonymi innymi osobnikami
-No tak, - powiedział po dłuższym zastanowieniu Wrona- może dasz się wyciągnąć na spacer, mogę oddelegować cię pod dom 
-A z miłą chęcią- powiedziałam. Razem z Wroną, która kracze zapłaciliśmy za zakupy i ruszyliśmy w stronę  mojego bloku- I jak wczorajsza schadzka udana..?-zapytałam 
-Muszę przyznać że tak ale powiem ci w sekrecie.... troszkę główka boli- powiedział z uśmiechem 
-A ja myślałam że siatkarze nie umieją pić
-Bo nie umieją i dlatego główka boli po dwóch piwach, boli jak po niezłej balandze- powiedział śmiejąc się
Po 20 minutach byliśmy pod blokiem, w miłym towarzystwie czas leci. Zapytałam się czy wejdzie na chwilę, ale Wrona jak to Wrona musiał lecieć do domu :D więc pożegnaliśmy się i obrałam kurs na 6 piętro. Była 17 więc Zaczęłam szykować się do spania gdyż jutro też mam wykłady na 8. Gdy leżałam już pod kocem i oglądałam mecz Skry z Lotosem usłyszałam dzwonek do drzwi. Poszłam otworzyć a w nich widzę... Karola.
-A co ty tu robisz nie jesteś na meczu..?- zapytałam zdziwiona
-Mam dzisiaj wolne, chłopaki i tak wygrają a ja postanowiłem odwiedzić moją już niedługo jubilatkę- powiedział Karol 
-Ha ha jeszcze mamy czas do urodzin, ale dziękuję- powiedziałam. Moje urodziny są dopiero za 5 dni 
-Wiem, ale ja już mam dla ciebie prezent. Nie mogłem wytrzymać jeszcze 5 dni :D- powiedział Karol wręczając mi kopertę 
-Uuuu... a co to- zapytałam 
-Otwórz to się przekonasz..?- powiedział z uśmiechem. Otworzyłam kopertę.... a tam... dwa bilety lotnicze. Zobaczyłam gdzie leci samolot i nie wierzyłam w to co czytam. Samolot leciał na.... CYPR!!?? 
-Ale.....
-To prezent na urodziny lecimy na plażę- powiedział Kłosu 
-Ale ja nie mogę tego przyjąć
- Możesz, możesz, a nawet musisz. Odpoczniesz trochę i nie chcę nic mówić, ale wszystko jest już opłacone.
Po dłuższych namawianiach zgodziłam się przyjąć prezent, który zaskoczył mnie niezmiernie
-Jejku dziękuję ci naprawdę nie wiem co powiedzieć- wykrzyknęłam rzucając się mu na szyję :D
*********************************************************************************
I kolejny rozdzialik mam nadzieję, że się spodobał. W końcu nauka geografii się przydała :D
JESTEŚ,CZYTASZ=KOMENTUJESZ I ZOSTAJESZ
p.s powiem wam że na moim blogu wszyscy mogą komentować, nawet ci co nie posiadają konta google i innych kont więc do dzieła czekam na komentarze, gdyż o bardzo motywuje do dalszej pracy :*

sobota, 21 czerwca 2014

Rozdział 5

W drzwiach o tak wczesnej porze zobaczyłam.... Łukasza. Byłam zdziwiona gdyż widziałam się z nim zawsze po południu a nie o 8 rano. Po jego minie zauważyłam, że coś chce mi powiedzieć, był mocno zdenerwowany.

-Hej, mogę wejść- zapytał zaciskając mocno ręce
-Tak wejdź, czy coś się stało..?- zapytałam zaniepokojona
-Przepraszam, ale musisz się dowiedzieć tego ode mnie, a nie gdzieś na ulicy czy coś...- powiedział. Powoli zaczęłam kumać, myślałam że się wyprowadza gdzieś dalej i nasz związek będzie utrudniony, ale po tym co usłyszałam wyprowadzka wydawała mi się najmniejszym problemem.
-Przepraszam, ale muszę to powiedzieć.......(chwile zawahania) nie kocham cię już
Stanęłam jak wryta, nogi ugięły się pod moim ciężarem, na szczęście miałam przy sobie kule bo pewnie bym upadła na podłogę.
-Coo..? ale dlaczego..? Łukasz co się dzieje..?- zapytałam ze łzami w oczach
-Przepraszam cię, ale na wyjeździe poznałem pewną dziewczynę i wiesz co było dalej, na prawdę byłaś moim skarbem, ale od pewnego czasu wiesz dobrze, że nie układało nam się za dobrze... no i stało się - odpowiedział
-To znaczy, że to koniec z nami..? 3 lata przekreślone..?- zapytałam domyślając się odpowiedzi
-Przepraszam, ale.....
-Wyjdź- powiedziałam przerywając wypowiedź Łukaszowi
-...ale daj mi wytłumaczyć
-WYJDŹ!!! JA JUŻ WSZYSTKO ROZUMIEM, NIE MA CO TŁUMACZYĆ- krzyknęłam wyrzucając, i zamykając drzwi przed nosem Łukaszowi

Podeszłam do okna zerknąć czy już wyszedł z bloku. To wszystko mnie zaskoczyło. Łzy lały się jak ze studni.
-Jak on mógł..?- zapytałam się sama siebie opierając się o ścianę. Osunęłam się na podłogę i zaczęłam płakać jak.... sama nie wiem. Sięgnęłam po telefon, znalazłam numer osoby, która ostatnio wspierała mnie we wszystkim i zaczęłam dzwonić.

-Hej Madziu, co tam słychać jak się spało- zapytał Karol
-Karol przyjedź jak najszybciej, proszę cię- powiedziałam cała zapłakana
-Jezu co się stało Magda..?- zapytał przerażony siatkarz
-Proszę przyjedź- dalej upierałam się przy swoim
-Już jadę czekaj na mnie- powiedział
-Nigdzie się nie ruszam- odpowiedziałam łapiąc dech

15 minut później usłyszałam pukanie do drzwi razem z odgłosem dzwonka. Karol widząc, że nikt mu nie otwiera wparował do domu z wielkim przerażeniem.
-Madzia gdzie jesteś..?- zaczął biegać po domu-... o tu jesteś, co się dzieje- zapytał.
 Nie umiałam wykrztusić ani słowa. Karol podniósł mnie z podłogi, posadził na sofie i przytulił żebym się uspokoiła. Gdy ochłonęłam zaczął wypytywać co się stało. Powoli wytłumaczyłam mu zaistniałą wcześniej sytuację. Siatkarz po wysłuchaniu przytulił mnie i zaczął pocieszać.
-Nie płacz już, nie zasługiwał na ciebie- powiedział dwumetrowiec
-Ale co ja zrobiłam, pewnie to moja wina- powiedziałam
-Nawet tak nie mów, jesteś wspaniała i to on nie umiał ciebie docenić, przestań płakać za tym debilem, nie warto- powiedział Karol, poprawiając mi troszeczkę humor. Chłopak wstał i zrobił mi gorącą czekoladę z bitą śmietaną i rurkami z kremem czekoladowym.
-Proszę, wypij i poczujesz się troszkę lepiej- powiedział
-Dzięki, że jesteś- powiedziałam przytulając się do niego. Nie miałam ochoty puszczać mojego pocieszyciela. Dzięki niemu powrócił mi uśmiech na twarz, gdyż Karol zaczął opowiadać jakieś śmieszne historie jakie go spotkały w sezonie reprezentacyjnym i ligowym. Przez długi czas pocieszał mnie i mówił, że Łukasz nie był mnie wart. Zrobiło mi się naprawdę miło.
-Wiesz co za godzinę mam trening i muszę się zbierać- powiedział Karol- ale po treningu od razu wracam i jak będzie trzeba to będę dalej cię pocieszał- dopowiedział siatkarz
-Dzięki,- powiedziałam uśmiechając się do niego- a czekolada jest przepyszna, radzisz sobie w kuchni
-Ha ha dzięki, trzeba sobie radzić- powiedział ze śmiechem

Te godziny gdy czekałam na Karola okropnie mi się dłużyły więc wzięłam zimny prysznic, żeby ochłonąć po tych drastycznych wyznaniach Łukasza. Po prysznicu przebrałam się z piżamy w dresy i zwykłą bluzę i usiadłam przed telewizorem. Po 1,5 godziny wszedł Karol w wielkim bukietem róż i czekoladkami.
-Przyniosłem ci coś na osłodę- powiedział
-Dziękuję- powiedziałam wstając z sofy. Wzięłam róże i włożyłam do wazonu
Jeszcze bardzo długo rozmawialiśmy oglądając przy tym telewizję. Gdzieś około 24.30 odleciałam do krainy snów. Obudziłam się przykryta kocem i leżąc na kolanach Karola, który wpatrywał się we mnie jak by nie wiem kogo zobaczył.
-Oj chyba było ci ciupkę nie wygodnie, trzeba było mnie obudzić- powiedziałam zrywając się z kolan siatkarza
-Nic się nie stało, mógłbym tak siedzieć cały czas- powiedział z uśmieszkiem
-Napijesz się kawy?- zapytałam
-Z chęcią, to ja zrobię- powiedział wstając z sofy i obierając kurs na kuchnię
-Nie!! siadaj jesteś u mnie gościem i to ja zrobię ci kawę- odparłam łapiąc go za rękaw i przyciągając
-Dobra.... nie chcę cię denerwować- powiedział pokazując mi język (odwzajemniłam ten gest)
Za chwilę kawa była gotowa. Szybko ją wypiliśmy i zaczęliśmy rozmawiać. Karol zerkną na kalendarz i zauważył, że za dwa tygodnie w piątek jest coś zaznaczone i z ciekawością zapytał co.?
- A co tam masz zaznaczone..?- zapytał pokazując palcem na kalendarz z zaznaczoną cyfrą.
-A to nic takiego, wychodzi na to, że za tydzień mam urodziny- odpowiedziałam
-No to ja już życzę ci wszystkiego najlepszego- powiedział dając mi buziaka w policzek
-Ooo dziękuję to miłe- odpowiedziałam 
- A powiedz co byś chciała- zapytał
-Nic, już dostałam co marzyłam- odpowiedziałam uśmiechając się do Karollo

Parę dni zleciały mi dość szybko, ale zaczęłam rehabilitować nogę którą złamał mi pewien gapa :D Dzięki pomocy Karola już we środę mogłam chodzić bez kul, to dziwne jak na złamanie nogi. Tak się zastanawiam, że pewnie nie była tak drastycznie złamana, ale to bardzo dobrze gdyż bez problemu mogłam chodzić na wykłady i nie męczyć się z tymi kulami. Wakacje zbliżały się wielkimi krokami z czego cieszyłam się bardzo. Do moich urodzin zostało jeszcze dużo czasu, chociaż i tak nic nie planowałam. Dzisiaj miałam pierwszy spacer bez kul, oczywiście z Karolem więc przyszykowałam się, lekko umalowałam i czekałam na dzwonek. Karol za chwilkę przyszedł i wyszliśmy na spacerek, ale gdybym wiedziała co zobaczę na tym spacerze nie wyszłabym za skarby świata. Szczęście że Karol był ze mną :)
**********************************************************************************
Dzisiaj trochę krótszy ale mam nadzieję że się spodobał
JESTEŚ,CZYTASZ=KOMENTUJESZ I ZOSTAJESZ NA DŁUŻEJ :)

piątek, 20 czerwca 2014

Rozdział 4

Od razu po zakończeniu treningu usłyszałam dzwonek do drzwi. Jakimś cudem doszłam dość szybko i otworzyłam. A w nich stał nikt inny jak Kłos :) Cieszyłam się, że już jest. Oczywiście przyniósł pełne siatki surowych zawijańców- sushi. Przygotowaliśmy stół i zasiedliśmy do "uczty"

-Powiem ci, że pierwszy raz jem sushi- powiedziałam 
-Na prawdę..? ja ubóstwiam te surowe zawijańce :D- powiedział ze śmiechem-... często z chłopakami jak jesteśmy z reprezentacją to jemy.
-Wy światowce :D ja nigdy nie byłam za granicą- powiedziałam z uśmiechem a zarazem ze skwarzoną miną 
-Jeszce nie raz pojedziesz, życie przed tobą- odpowiedział i zaraz poprawił mi humor swoim uśmiechem 

Po obiadokolacji zaczęłam zbierać naczynia i podeszłam do zmywaka z zamiarem ich umycia. Nalałam dużo płyny, gdyż lubię jak mocno woda się pieni (dziwne... ale prawdziwe) 
-Pomogę ci- powiedział Karol wkładając ręce do wody i zaczynając myć talerz
-Zostaw poradzę sobie-powiedziałam chlapiąc go wodą z wielką ilością piany.
Niczym się ogarnęłam cała kuchnia była zalana wodą. Nie mogłam przestać się śmiać, z resztą tak jak Karol
-Ha ha ha dobra gdzie jest mop- zapytał łapiąc oddech
-W schowku po prawej stronie- odpowiedziałam z trudnością, gdyż ja też nie mogłam złapać tchu :D

Karol pozmywał wodę z podłogi i schował mop z powrotem do schowka. W końcu nie umyliśmy tych naczyń. Ale nagle przypomniałam sobie, że za godzinę mam wizytę u lekarza.
-O matko zapomniałam 
-O czym..?!- zapytał się Kłos 
-No przecież za godzinę mam wizytę u lekarza- powiedziałam 
-A no tak... to ja cię podwiozę 
-Dziękuję ci, ale to nie będzie problem, nie chce się narzucać- zapytałam, 
-Nie no coś ty, to będzie dla mnie sama przyjemność- odpowiedział na moje "głupie" (jak to ujął) pytanie 

Karol poczekał na mnie, ponieważ musiałam się ubrać w suche ubrania, gdyż tamte były przemoczone do suchej nitki. Za chwilę byłam gotowa i razem z siatkarzem wyszłam z domu zamykając za sobą drzwi. Akurat zdążyłam, właśnie mnie wyczytywali . Karol czekał na zewnątrz. U lekarza dowiedziałam, że mogę mieć już ściągnięty ten gips, ale muszę chodzić w opasce uciskowej, niestety dalej o kulach. Byłam zadowolona, że pozbyłam się tego idiotycznego gipsu w opasce będzie mi zdecydowanie wygodniej, ale będę musiała trochę więcej uważać ponieważ gips już nie będzie tak chronić mojej nogi. Po mimo tego bardzo się cieszyłam. Wychodząc zauważyłam jak Karol siedzi w jakiejś sali i rozmawia z mały pacjentami. Było to takie urocze. Mówił im, że nie warto się poddawać (dzieci najwyraźniej go poznały bo prosiły o autograf). Stałam w przejściu i patrzyłam się na ten obrazek. Karol w końcu mnie zauważył. Wychodząc pozdrowił dzieci i pomógł mi dojść do samochodu.

- To było takie urocze, masz dobre podejście do dzieci- powiedziałam
-Dzięki, wiele razy z klubem odwiedzaliśmy różne szpitale, powiem ci że te dzieciaki czasami są bardziej radośniejsze od nas- odpowiedział Karol, zarówno odpowiadając mi jedną z historii gdy to właśnie z Zatorem i z innymi  kolegami z drużyny odwiedził parę szpitali. Po 30 minutach byłam już w domu. Oczywiście posiedziałam jeszcze z Karolem, który ciągle opowiadał mi sytuacje ze szpitali. Byłam zdumiona jakie te dzieci mają podejście do życia. po 22 Karol pożegnał się ze mną dając mi buziaka w policzek i mocnego przytulasa.
-Śpij dobrze i uważaj na nogę- powiedział z uśmiechem na twarzy
-Dobrze "tatusiu"
-Ej,... ja mówię poważnie- powiedział pokazując język ( i w tym momencie nie wiedziałam ile w tej wypowiedzi było powagi)
-Dobra okej- odpowiedziałam 

Gdy Karol wyszedł zrobiła sobie szklankę zielone herbatki i usadowiłam się w łóżeczku przeglądając internety :D. po 24 zasnęłam. Spało mi się cudownie. Śniłam o tych dzieciakach i Karolu, który  ratował te biedne istoty dobrym słowem, zdjęciami i autografami. Te dzieciaki tak się śmiały i były w siódmym niebie, aż nie chciałam się obudzić, ale pukania do drzwi były głośniejsze i niestety musiałam podnieść się o kulach i zobaczyć kto się dobija. Była już 8, nie miała dzisiaj akurat żadnych wykładów więc nie miałam za krzty ochoty zrywać się z łóżka, ale musiałam. Otworzyłam drzwi i stanęłam jak wryta......
**********************************************************************************
przepraszam, ze dzisiaj taki krótki ten rozdział, ale nie mam weny :/ muszę naładować akumulatory :D
Jak myślicie kogo Magda zauważyła w wejściu...? :) powiem że to na dłuższa chwilę zawali jej cały świat :/   ale dzięki pomocy kochanym osobom wygrzebie się z tego w mgnieniu oka ;) kto to taki.........? hmmm...?

czwartek, 19 czerwca 2014

Rozdział 3

Po wizycie Łukasza okropnie kleiły mi się oczy i nawet nie zauważyłam kiedy zasnęłam. Obudziłam się o 8 na sofie w salonie z pilotem od telewizora w ręku. Gdy zobaczyłam która godziny, zerwałam się jak burza z pod ciepłego koca i pognałam do łazienki (co w moim przypadku było dużym wyczynem, gdyż z ta nogą.. a szkoda słów) żeby się umyć. Gdy już się wyszykowałam zjadłam szybkie śniadanie i wyszłam na zajęcia (o kulach...ekstra)  które zaczynały się o 9. Mam szczęście, zdążyłam :) . Po zajęciach obrałam kurs na sklep spożywczy niedaleko od uczelni. Kupiłam co potrzeba i wracając spacerkiem (bo inaczej nie mogłam) do domku rozmyślałam co zrobić na obiad. Nagle ktoś zakrywa mi oczy wielkimi dłoniami i mówi:

-Niespodzianka!!!
-Ooo jejku ale się wystraszyłam, nie rób tak więcej- powiedziała odwracając się, żeby sprawdzić przez kogo umrę kiedyś na zawał serca. Był to Karol, który z wielkim uśmiechem na twarzy przywitał się ze mną gigantycznym misiakiem 
-Hej, wystraszyłem cię..?-zapytał-... jak tak to przepraszam 
-Nie nic się nie stało- odpowiedziałam 
-Skąd wracasz.?
-A właśnie skończyłam wykłady i wstąpiłam do sklepu po jakieś zakupy bo jedzenie nie sfrunie z nieba- powiedziałam z uśmiechem
-To może ci pomogę nie powinnaś się teraz przemęczać- powiedział Karol, zabierając mi z ręki zakupy i obierając kurs na mój dom
-Dzięki wielkie.... ale to tylko złamana noga muszę kiedyś wyjść na dwór....... wiesz co, przepraszam za tą sytuacje wczoraj, głupio wyszło- powiedziałam ze skwarzoną miną
-Ale za co ty mnie przepraszasz, przecież nie masz powodów :) -powiedział Karol- tylko troche mnie zdziwiło, że masz chłopaka. Nie że jesteś jakaś.....
-Rozumiem- powiedziałam przerywając mu wypowiedź, żeby się totalnie nie wkopał :D
- A z resztą jak się czujesz jak noga- zapytał
-W sumie już coraz lepiej, jutro idę do lekarza- odpowiedziałam
-To dobrze może cię podwieźć do domu ..? -zapytał z nadzieją w oczach. Po długim namyśle zgodziłam się. Nawet byłam szczęśliwa że zaproponował mi pomoc. - A twój Łukasz nie będzie zły..?- zapytał
-A czemu ma być zły...? nie będzie mi wszystkiego dyktował co mam robić- powiedziałam z dość wrogim akcntem
-Co się stało pokłóciłaś się z nim..?- zapytał dwumetrowiec
-Tak, z resztą ostatnio cały czas się kłócimy
-Ooo to szkoda przykro mi- powiedział Karollo 
-Oj tam nie będę cię zanudzać głupimi opowieściami :) - powiedziałam z uśmiechem. Właśnie doszliśmy do samochodu Karola, który stał niedaleko, a może tylko mi sie tak wydawało, gdyż mocno się zagadaliśmy.

Po 20 minutach byłam już w domu. Zaprosiłam Karola do środka. Nie mogłam go tak zostawić w końcu pomógł mi z zakupami, przywiózł, i odprowadził pod same drzwi. Tego wymaga..... kultura? :D
-Może się czegoś napijesz.?-zapytałam 
- A.... czemu nie, herbatę?- zapytał Kłos
-Już się robi- powiedziałam stawiając wodę na gazie 
Gdy woda się zagotowała zalałam herbatę i zaniosłam mojemu gościowi. Długo rozmawialiśmy, właściwie o wszystkim co się tylko nawinęło, o siatkówce, o przyjaźniach które odchodzą i przychodzą, powoli zaczęłam się robić senna.... dziwne zazwyczaj o tej porze jeszcze  nie myślałam o spaniu. Nawet nie pamiętam kiedy zasnęłam. Obudziłam się w swoim łóżku przykryta kocem. Zerwałam się na równe nogi... znaczy nogę :D 
i poszłam zobaczyć co... i jak... :) Wchodząc to salonu zauważyłam smacznie śpiącego wielkoluda na sofie.
Nie chciałam go budzić ale była ciekawa co tu robi, postanowiłam zaczekać aż się obudzi. Dodreptałam do kuchni i nastawiłam wodę na tym razem kawę. Zrobiłam dwie kawy bo miałam przeczucie że pewien chłoptaś zaraz się obudzi. Zaniosłam dwa duże kubki do salonu gdzie spał Karol i postawiłam jego kubek na stole. Wyglądał tak słodko jak spał aż nie chciałam go budzić..... ale ja nie mam serca :D

- Wstawaj śpiochu !!!!- krzyknęłam ze śmiechem 
-Ooo jeju- Karol zerwał się na równe nogi- co się dzieje- zapytał siadając na sofie
-Nie wiem to ty mi powiedz co się dzieje... dlaczego śpisz na mojej sofie- zapytałam nadal ze śmiechem na twarzy, gdyż ciągle śmiałam się z jego reakcji jak go obudziłam 
-Zasnęłaś na sofie i zaniosłem cię do pokoju.... i sam nie wiem przysnęło mi się. Spało mi się super aż pewna wiedźma nie obudziła mnie z wrzaskiem- powiedział pokazując mi język 
-Oj przepraszam ale czy mi się nie wydaje czy ty za godzinę masz trening- zapytałam śpiocha 
-O mateńko racja, dzięki za kawę ale nie zdążę jej dopić- powiedział Karol zrywając się z kanapy
-Nic się nie stało wypiję za ciebie potrzebuje mocnego kopa dzisiaj żeby funkcjonować- powiedziałam
-Dobra ale nie przecholuj :D po treningu wrócę- powiedział
- Dobrze w takim razie czekam tylko tam ostrożnie nie zaśnij w samochodzie- powiedział z drwiącym akcentem
-Już ja ci zaraz dam nie zaśpij- powiedział Karol rzucając mnie poduszką 
- O tyyyy... nie daruje ci tego- powiedziałam wstając z fotela i próbując go dogonić, ale z tym gipsem nie za bardzo mi to wyjdzie. Dobrze że dzisiaj   idę z tym cholernym gipsem do lekarza. 
Dorwałam go (cudem) przy drzwiach.
-Będę po treningu kupie nam coś na wynos i zjemy sobie w miłym towarzystwie- powiedział Karol łapiąc mnie za biodra
-W takim razie czekam- uśmiechnęłam się do niego
**********************************************************************************
I jest kolejny mam nadzieję że sie chodź trochę podoba, nie jestem pisarzem :D i nie znam się na tym. Moim zdaniem trochę nudny ten rozdział ale cóż.. nie mam weny w końcu pisze go o 23:41 dokładnie, takie rozdziały też muszą być może w komentarzu napiszecie co moze wydarzyć się dalej. czekam na komentarze
JESTEŚ.CZYTASZ=KOMENTUJESZ :)
Do napisania :*

środa, 18 czerwca 2014

Rozdział 2

- Dobra, rozumiem, miłego treningu życzę- powiedziałam z uśmiechem 
-Dzięki, do zobaczenia- powiedział Karollo z wielkim bananem na twarzy 

Odprowadziłam go wzrokiem i sięgnęłam do kieszeni po klucze do drzwi. Wyciągnęłam kawałek metalu i wsunęłam go do zamka. Do końca dnia leniwiłam się przed telewizorem przeglądając przy okazji komputer. Pewien  dwu metrowy chłopak okropnie mnie zaciekawił i postanowiłam go wyguglać :D i zaczęłam moją nową lekturę o Karolu Kłosie i jego dokonaniach. Gdzieś tak około godziny 1:30 w nocy odpłynęłam. Można powiedzieć, że tego samego dnia o 11 obudził mnie dzwonek do drzwi.

-Ciekawe kto to może być przecież nikogo nie zapraszałam o tak wczesnej porze- powiedziałam i zaczęłam długą i ciężką przeprawę z gipsem do drzwi. Otworzyłam a tam stoi z pełnymi siatami zakupów dwóch wielkoludów.
-Siemka, obiecałem że się spotkamy dzisiaj to oto ja- powiedział Karol z wielkim uśmiechem na ustach- przyszedłem z Andrzejem chyba się nie gniewasz..?-zapytał
-Nie no coś, wejdźcie nie będziecie stali na klatce-zaprosiłam chłopaków do środka 
-Zrobimy ci przepyszne śniadanko... pomożesz nam- zapytał Andrzej 
-No jasne co mam wyjąć- zapytał podekscytowana jak małe dziecko w przedszkolu gdy kucharki uczyły jak robić ciasteczka 
-Zrobimy ci makaron z mozzarellą, pomidorem, szczypiorkiem itd. mam nadzieję, że ci posmakuje- powiedział Karol
-Oooooo na pewno będzie pyszne- odparłam
-No a jak :D- powiedział Andrzej 
-A jak tam twoja noga już troszkę lepiej- zapytał ze zdenerwowaniem Karol 
-W porządku :) dzięki- odpowiedziałam 

Po 15 minutach gdy makaron się ugotował przecedziliśmy go i dodaliśmy mozzarellę i wszystkie dodatki. Siedliśmy przy stole w salonie i zajadaliśmy ze smakiem dopiero co przyrządzone danie. Takiego pysznego śniadania nie jadłam nigdy. Fajnie było poznać tak pozytywnie nastawionych do życia ludzi.

-Dzięki śniadanie było wyborne- podziękowałam za pyszne danie i zaczynałam odnosić talerze co w moim przypadku było dużym poświęceniem, gdyż ten gips doprowadzał mnie do obłędu.
-Czekaj, pomogę ci- powiedział Karol wstając z kanapy i wyrywając mi z ręki talerze- ... może pozmywam- zapytał
-Ha ha ha nie dzięki nie mam nic do roboty więc później sobie pozmywam, i tak mieszkam sama- odpowiedziałam ze śmiechem (pomyślałam: ale dżentelmena już naczynia chce po mnie myć) - taką kaleką już nie jestem bez przesady poradzę sobie ze zmyciem kilku talerzy i szklanek-odparłam 
-Dobra w takim razie niestety ale musimy się zbierać za 1,5 godziny mamy trening- powiedział Karol zerkając na Andrzeja 
-Właśnie musimy się zbierać, ale było super dzięki za zaproszenie na śniadanie- odparł z uśmiechem Wronka 
-To ja dziękuję, zrobiliście mi na prawdę wielką radochę- powiedziałam 
-Dobra to my lecimy, ale mam nadzieję że się jeszcze zobaczymy- powiedział Karol nakładając buty i kurtkę. Andrzej zrobił to samo i w mgnieniu oka byli już gotowi 
-No to do zobaczenia- powiedziałam odprowadzając ich do drzwi
-Andrzej poczekaj na mnie na dole zaraz dojdę- odparł Karol
-Spokojnie zaczekam tylko streszczaj się- odpowiedział z wielką powagą Andrzej
-Dziękuję ci za tak mile spędzony ranek :) wiesz co po treningu który trwa do 14 nie mam żadnych innych rzeczy do roboty więc zostaw naczynia a ja wrócę i pozmywam- powiedział Karol z chytrym uśmieszkiem na twarzy 
-Dzięki, ale nie trzeba poradzę sobie, z resztą po 14 przychodzi do mnie chłopak i....
-Aaaa masz chłopaka- zapytał zdezorientowany Karol
-Tak mam, nazywa się Łukasz :)- odpowiedziałam, widząc jak Karolowi w jednej chwili zrzedła mina
-No nic to ja uciekam, pozdrów Łukasza i przekaż mu ode mnie, że jest prawdziwym szczęściarzem- odparł Kłos zbiegając po schodach 
-Przekaże :) do zobaczenia- powiedziałam zamykając drzwi 

Ciekawe czego Karol tak się zasmucił jak powiedziałam że mam chłopaka, przecież nie dałam mu żadnych sygnałów, żeby sobie coś wyobrażał, zresztą niedawno się poznaliśmy i jesteśmy (chyba) na poziome PRZYJAŹŃ. Ja się okropnie cieszyłam że tak dobrze poznałam się z gwiazdami siatkówki Karolem Kłosem i Andrzejem Wroną :)  

***********************************************************************************
i jest drugi :) mam nadzieję że się wam spodoba i będziecie zaglądać tu często. już niedługo wakacje więc posty będą się pojawiały bardzo często. Nie zapomnijcie komentować
JESTEŚ,CZYTASZ=KOMENTUJESZ :) 

Rozdział 1

Właśnie wracałam z wykładów na jednej z uczelni w Bełchatowie. Byłam bardzo zamyślona , gdyż wykładowca zadał nam dużą pracę, którą muszę zrobić jak najszybciej. Byłam taka zamyślona, że nie zauważyłam nadjeżdżającego samochodu. UWAGAAAAAAA!!!!! i BAM!!!! leżę na tej ulicy i zwijam się z bólu 

-O Jezu ale potwornie boli, AŁAAAAA!!!- wykrzyknęłam leżąc na jednej z bocznych uliczek 
-Jejku tak mi przykro przepraszam, nie zauważyłem cię przepraszam-powiedział pewien mężczyzna wystraszonym głosem
-Oooo, Masz przerąbane Karol- odezwał się drugi męski głos 
-Przestać mnie dołować...-powiedział chłopak-... chodź zawiozę cię do szpitala, pewnie noga jest złamana- odparł ponownie
-Zostaw mnie poradzę sobie- powiedziałam próbując wstać, ale ból był tak potwornie silny że usiadłam z powrotem na ulicy 
-Oj nie przesadzaj, dawaj pomóż mi Andrzej- zwrócił się chłopak do kolegi stojącego obok. Dwóch wysokich i silnych mężczyzn wsadziło mnie do samochodu i obrali kurs na szpital, który znajdował się niedaleko od miejsca zdarzenia.

Po 15 minutach znajdowaliśmy się przed szpitalem. Drzwi po mojej stronie otworzyły się i chłopak wziął mnie na ręce i zaprowadził do środka.

-Dzień doby, dziewczyna prawdopodobnie złamała nogę, czy możecie jej szybko pomóc, gdyż ją bardzo boli- powiedział chłopak trzymając mnie na rękach 
-Tak oczywiście już wołam lekarza- powiedziała recepcjonistka 

Dosłownie za chwilkę przyszedł lekarz i poprosił mnie na salę. Chłopak zaniósł mnie pod samo łóżko i ostrożnie mnie na nim położył.

-Witam co ci się stało kochanieńka- zapytał lekarz badając moją prawdopodobnie złamaną nogę
-Dzień dobry, AŁAA!!!- odparłam gdy lekarz zaczął zginać mi nogę, żeby upewnić się że jest niestety, ale złamana 
-Oj noga niefortunnie została złamana, jak to się stało- zapytał lekarz 

Spojrzałam na chłopaka, która powoli zaczął mi kogoś przypominać, a chłopak spojrzał na mnie. Już był przygotowany żeby odpowiedzieć na pytanie lekarza.

-Wie pan co to był....
-Wywróciłam się na krawężniku- odpowiedziałam, uprzedzając odpowiedź chłopaka, który spojrzał na mnie z wielkim zdziwieniem. Był mocno zdziwiony, że nie nakablowałam na niego w tej złości, ale pomyślałam, że nie potrzebnie ponieważ to był po prostu nieprzewidziany wypadek.
-Doprawdy..?- zapytał lekarz patrząc na chłopaka 
Chłopak spojrzał na mnie i odpowiedział zmieszany 
-Yyyy.. taa..k to prawda 
-Był to po prostu zwykły wypadek. Gdy się przewróciłam nadjechał kolega (wskazującym palcem pokazałam na wysokiego szatyna stojącego przy moim łóżku) 
-Dobrze...-odparł lekarz-... nałożę pani gips i jutro zostanie pani wypisana do domu, a teraz proszę odpocząć do zobaczenia- powiedział już nieco zmęczony tą rozmową (widać że od rana na dyżurze) lekarz 

Lekarz odszedł a chłopak, który bardzo przypominał mi pewnego..... e tam to na pewno nie on, nie możliwe. Co wielkiej sławy siatkarz robiłby przy moim łóżku, wracając... chłopak zaczął mnie przepraszać.

- Jezu okropnie cię przepraszam, nie zauważyłem cię byłem okropnie styrany po treningu właśnie z niego wracałem z kolegą Andrzejem Wroną. (O nie jednak moje przypuszczenia się sprawdziły O BOŻE !!! )
- Nic się nie stało, rozumiem jestem Magda :) - przedstawiłam się, żeby i on się przedstawił
-Strasznie cię przepraszam, ja jestem Karol, Karol Kłos, miło mi - przedstawił się KAROL!!!!!
-O nie to nie możliwe, nie to nie może być prawda, co to dzień dobroci dla zwierząt czy co..?!-odpowiedziałam z pełnym zdumieniem 
-A czego miał by to być dzień dobroci jak ty to powiedziałaś..? dla zwierząt- zapytał zdziwiony 
-Gdyż siedzi przy moim łóżku wielki siatkarz i rozmawia ze mną..?!- odparłam
-A jednak to nie dzień dobroci dla zwierząt- odparł Karol ukazując rząd śnieżnobiałych zębów

Nagle przy moim łóżku stanęły dwie pielęgniarki i poprosiły żeby Karol opuścił salę, gdyż będą mnie opatrywać. Miałam pełno otarć na rękach i trzeba było to wszystko zdezynfekować, żeby nie wdało się zakażenie.

- Przyjdę jutro z samego rana po ciebie, zawiozę cię do domu zaczekaj na mnie- powiedział zatroskany Karol i znowu uśmiechną się.
-Dobra i tak pewnie daleko bym nie zaszła- odpowiedziałam i odwzajemniłam uśmiech 

*NASTĘPNEGO DNIA 
Powoli zaczynałam się dobudzać. Otworzyłam oczy a przy moim łóżku siedział zaspany Karol.
-Cześć a co ty tu robisz wypisywać będą mnie dopiero gdzieś tak o 10 a nie o 7 rano- zapytałam ze śmiechem na ustach 
-Wiem, ale nie mogłem usiedzieć w domu więc przyjechałem- odpowiedział
-Dzięki przynajmniej nie będę się nudzić- powiedziałam zadowolona 

Przez całe 3 godziny rozmawialiśmy dosłownie o wszystkim :) nie nudziło nam się i czas wypisu przyszedł w mgnieniu oka. Lekarz, który mnie prowadził był taki miły i przyniósł mi wypis, ja go podpisałam i nawet nie wie  kiedy stałam przed szpitalem w wielgachnym gipsie na nodze.
-Dobra, wsiadaj podwiozę cię do domu- powiedział Karol z nadzieją, że się zgodzę 
-Ale nie musisz robić sobie kłopotu poradzę sobie, zamówię taksówkę i pojadę taksówką- odpowiedziałam. Nie chciałam robić Kłosowi kłopotów i tak siedział ze mną od 7 w szpitalu 
-Ale to żaden kłopot wsiadaj, bo cię zaniosę do tego samochodu- odparł chłopak 
-Dobra, ale musisz mi pomóc bo zanim dojdę minie sporo czasu- powiedziałam wybuchając śmiechem 
Karol wziął mnie pod rękę i razem pomalutku doszliśmy do jego odjazdowego samochodu. Posadziła się na miejscu pasażera i podałam Karolowi adres gdzie ma mnie zawieźć. Po 25 minutach zajechaliśmy na miejsce. Karol wyszedł z samochodu otworzył mi drzwi (oooo.... było to takie miłe :D ) i wziął mnie na ręce zanosząc pod drzwi do klatki schodowej. 
-Dobra to gdzie mieszkasz- zapytał Kłosik 
-Na 4 piętrze- odpowiedziałam 
-Ty chyba sobie żartujesz- odpowiedział Karol 
-Niestety, nie :D ale jest winda więc nie musisz mnie taszczyć na górę- odpowiedziałam
-Ha ha byłaby to dla mnie sama przyjemność, ale nie ukrywam, ze 4 piętro to jest ciupkę wysoko- odpowiedział ze śmiechem Karol
Weszliśmy do windy, Karol nacisną numer 4 :D i powolutku jechaliśmy na górę. Zajechaliśmy na 4 piętro i Karol podstawił mnie pod same drzwi.
-Dzięki za pomoc, może wejdziesz na kawę- zapytałam z wielka nadzieją 
-Przepraszam ale za 30 min. mam trening nie wyrobiłbym się ale jutro czemu nie- odpowiedział Karol
-Dobra to ja czekam jutro, do zobaczenia- odpowiedziałam 

***********************************************************************************
I jest pierwszy rozdział. Ta opowieść będę ciągnęła do końca więc życzę miłego czytania i komentujcie, gdyż to bardzo motywuje