piątek, 31 października 2014

Rozdział 38

przez kolejne dni czułam się o wiele gorzej... lekarze mówili, cały czas to samo "Trzeba czekać" "Trzeba być dobrej myśli" "Dawca niedługo się znajdzie" i z tymi gadaninami męczyłam się cały czas.. Bałam się, że nie uda znaleźć się dawcy i... nie ważne.. Nudy w szpitalu i złe samopoczucie poprawiały mi odwiedziny Karola, rodziców, Oli i Dominiki... uwielbiałam plotkowanie z dziewczynami, które sprawiały mi wiele radości. No ale samopoczucie dawało się we znaki.. bóle w klatce piersiowej nasilały się z każdymi godzinami, lekarze podawali leki przeciwbólowe i trzeba było przecierpieć.. takie życie... leżałam i przeglądałam internet.. po nadrabiałam wszystkie zaległości.. i nadal nie miałam co robić.. po lekach ból trochę odpuścił. Jak codziennie odwiedził mnie Karol..

-Cześć jak się czujesz..?- usiadł przy łóżku 
-Fatalnie...- wzięłam głęboki oddech- wszystko mnie boli.. ciężko mi się oddycha
-Ale lekarze co mówią
-Cały czas to samo- leżałam jak wrak na tym łóżku..- że trzeba czekać i tak dalej.. ja już nie chcę czekać.. 
-Ale musisz.. nie możesz się poddać 
-Ale ja się nie poddaje.. widzisz co ze mną jest.. ja ledwo co na chwilę usiądę.. to nie ma sensu.. 
-Nie gadaj tak.. oczywiście, że ma sens.. wszystko się ułoży...
-Nie rozmawiajmy już o tym.. co tam u ciebie słychać.. co może być słychać.. jak każdą wolną chwilę marnujesz siedząc tu ze mną..
-Nawet tak nie mów... 


***

Powiedziałem, że muszę iść do łazienki.. Skierowałem się do pokoju lekarzy.. nie mogłem znieść tego milczenia z ich strony. dowiem się co i jak.. wyduszę to z nich..

-Dzień dobry.. możemy porozmawiać..?
-Tak oczywiście- skierowaliśmy się do pustego pokoju..-... słucham pana 
-Pan mnie słucha.. to może ja powinienem posłuchać.. czego nie wiemy gdzie stoimy.. jak to wszystko wygląda.. i musimy się dopytywać.. powie pan z łaski swojej jak prezentuje się sprawa...
-Spokojnie.. pani Magdalena wie jak wygląda sytuacja.. ale powtórzę.. cały czas czekamy na dawcę.. musimy uzbroić się w cierpliwość.. 
-Ale ile to może jeszcze do cholery trwać..??!!
-To nie od nas zależy.. przykro mi... trzeba czekać..- powiedział i razem skierowaliśmy się do wyjścia.. on w swoją, a ja w swoją.. nienawidziłem tyle czekać.. no ileż można!! 

***
Następnego dnia po godzinie.. 13:00 do sali wszedł uradowany doktor..

-Pani Magdaleno.. mamy dawcę..
-Na prawdę..? 
-Tak.. już za chwilę będziemy szykować się do operacji, zaraz przyjdzie pani pielęgniarka i poda pani odpowiednie leki... 
-Dobrze- nie uśmiechnęłam się bo po prostu nie miałam na to siły, ale w duchu skakałam z radości.. 

***
Po treningu jak zwykle.. kierowałem się do szpitala... Chciałbym, żeby wszystko się ułożyło.. nadal mam nadzieję, że wszystko między nami się poukłada.. nadal ją kocham.. Wchodzę do szpitala i kieruję się do sali.. wchodzę do środka i widzę tylko pielęgniarkę jak zaściela łóżko.. serce mi zamarło.. co się stało..
W głowie plątało mi się wiele myśli.. Nie, nie  możliwe.. jeszcze wczoraj z nią rozmawiałem..

-Przepraszam.. a.. ta pani co tutaj leżała to... co się z nią stało..- modliłem się w duchu...
-Pani Magdalena.. pojechała na blok operacyjny.. 
-Czyli...
-Znalazł się dawca.. - powiedziała i wyszła.. 

Nie mogłem uwierzyć.. skierowałem się pod blok operacyjny.. teraz trzeba czekać.. cieszyłem się niezmiernie..
Operacja trwa już dwie i pół godziny.. lekarze wychodzą i wchodzą ale nikt nie chce mi nic powiedzieć... trzeba czekać.. Po trzech godzinach wychodzi lekarz i przystaje nade mną.. 

-I co jak poszło.. wszystko dobrze..?
-Były małe komplikacje.. ale wszystko się udało.. oczywiście ta doba będzie kluczowa.. 
-A czy mogę ją zobaczyć..?
-Leży teraz na sali pooperacyjnej.. ale oczywiście.. proszę się kierować cały czas w tamtą stronę pokazał palcem gdzie mam podążać..
-Dobrze dziękuję bardzo- powiedziałem i pobiegłem w wyznaczonym kierunku.. Cieszyłem się jak małe dziecko, które dostało cukierka :D Nie mogłem się doczekać aż z nią porozmawiam...
**********************************************************************************
Dzisiaj też bardzo krótki, przepraszam, ale ważne, że coś jest.. pozdrawiam i miłego weekendu.. ja jutro mam maraton filmowy.. o 20:00 na TVN jest super film o polskiej siatkarce, która przed wcześnie odeszła z tego świata.. Jeszcze raz pozdrawiam :)

sobota, 25 października 2014

Rozdział 37

Nie mogłam zasnąć... byłam w szoku.. jak ze zwykłej grypy można wpaść w taki dołek.. załamałam się.. gdzieś o 2:30 zasnęłam. Obudziły mnie czyjeś rozmowy w sali.. otworzyłam opuchnięte oczy i dostrzegłam rozmawiających rodziców.. 

-Cześć a wy co tu robicie..?- zapytałam zdziwiona..-... przecież...
-Cześć kochanie- przytuliła mnie mam-... jak się czujesz słoneczko..?
-Jak widać- uśmiechnęłam się... co wy tu robicie..?
-Nie mogliśmy nie przyjechać.. i zostawić cię z tym samą- dodał tata
-Dziękuję, ale nie musieliście na gwałt tu przyjeżdżać..... na razie nigdzie się nie wybieram.. 
-Wszystko będzie dobrze..- jak nie lubię takiego gadania... po tym jeszcze bardziej mi się pogarsza 
-Idziemy porozmawiać z lekarzem.. - powiedzieli i zniknęli za drzwiami 

Leżałam i okropnie się nudziłam.. nie miałam co robić.. jeszcze lekarze zabronili mi wstawać i musiałam spędzić trochę mojego życia w jednej pozycji na łóżku lekarskim... Nie powiem... martwiłam się.. co będzie dalej.. miałam ogromną nadzieję, że znajdą dla mnie dawcę... Nagle.. mój telefon zadzwonił..

-Halo?- zapytałam zachrypniętym głosem
-Cześć... gdzie ty się podziewasz..?- zapytał Kacper
-Gdzie...? hmm.. aktualnie przebywam w szpitalu...
-Co się stało!!!??- zdenerwował się...- w którym..?- Podałam mu adres i od razu się rozłączył.. Chwile później wparował do sali.. 
-Co się stało?- powtórzył pytanie..- opowiedziałam mu co i jak.. Nie wiedział jak ma się zachować.. czy mnie pocieszać, czy nic nie mówić... szczerze bardziej wolałam tą cisze.. niż kolejne "Będzie dobrze" już za dużo się tego nasłuchałam.. Chwile rozmawialiśmy, ale przerwał nam Karol, który właśnie wszedł do sali..
-Cześć.. jak się czujesz? zapytał siatkarz
-Jak widać... Karol to Kacper.. Kacper.. Karol- chłopaki przywitali się i zapoznali.. widać, że nie przypadli sobie do gustu..
-To ja lecę.. muszę jeszcze... się pouczyć.. i ten... pa..- pocałował mnie w policzek i wyszedł
-Powtarzam pytanie..- powiedział Karol i siadł przy łóżku..
-Szczerze..?- kiwną głową- okropnie.. ale jakoś sobie trzeba radzić.. 
-Będzie..
-Dość!!!.. mam już po tond tych pocieszeń i "Będzie dobrze" nie trzeba mi tego mówić.. ja to wiem.. -Do pokoju wszedł tata
-A mama gdzie..- popatrzył na mnie..- tato
-Mama poszła po wodę.. 
-Dzień dobry..- Karol wstał z krzesła i przywitał się- proszę..- powiedział pokazując na krzesło..
-Dzięki.. ja już nie jestem takim młodym człowiekiem..- uśmiechną się..

gdy wszyscy byli już w sali.. jeszcze chwilę porozmawialiśmy bo rodzice musieli zbierać się do domu a było już dość późno.. 

-Czekajcie.. w płaszczu na wieszaku są klucze do mojego mieszkania.. wiecie gdzie mieszkam.. pojedźcie tam i przenocujecie.. nie ma sensu, żebyście o tej porze wracali.. jutro.. wyśpicie się i na spokojnie pojedziecie do Rzeszowa 
-Nie.. nie będziemy ci się narzucać..
-Mnie i tak w domu nie ma i nie będzie.. przenocujcie.. bo jeszcze o was będę się martwic..

Po namowach rodzice postanowili zostać... Mama była zmęczona dzisiejszymi przeżyciami, więc nic nie mówiła tylko potulnie przystała na moją prośbę.. Rodzice wzięli klucze i wyszli z sali kierując się do wyjścia.. 

-Przyniosłem ci książki i jakieś gazety, żebyś się nie nudziła.. a i jeszcze aparat..
-a aparat to po co..?- zapytałam ze śmiechem..
- Powspominasz.. i też zabijesz nudę..
-Dziękuję ci
-Za co..?
-że jesteś i mnie wspierasz.. 
-Ty tez mnie wspierałaś.. odwdzięczę się..

Karol wrócił do domu dopiero o 22:00 cieszyłam się, że mam w nim wsparcie.. Ten gość ma tupet.. pocieszyć umie nawet w najgorszym momencie.. cieszę się, że go mam dzisiaj jakoś łatwiej mi się zasnęło.. 

Przez kolejne dni nic się nie działo.. rutyna.. badania, odwiedziny, jedzenie, spanie, badania, odwiedziny itd.. powoli miałam dość tego miejsca.. ręce bolały mnie potwornie od tych igieł.. czasami było mi okropnie ciężko oddychać, czasami było super.. O przeszczepie dalej nic nie wiadomo.. powoli traciłam nadzieję, że to się uda.. pogodziłam się z najgorszym.. Codziennie przychodził Karol.. z samego rana czekał aż się obudzę.. chwile rozmawiamy i szedł na trening potem op treningu zachodził mnie odwiedzić.. Dzisiaj było jednak inaczej.. nie było go.. pewnie znudziło mu się takie codzienne przychodzenie. Dobrze, że przyniósł mi laptopa to nie nudziłam się zbyt bardzo.. na obchody przychodziła taka miła pielęgniarka.. zawsze ucinałyśmy sobie małe rozmowy... Dzisiaj tylko porozmawiałam z rodzicami przez telefon i nudziłam się dalej.. poszperałam coś w komputerze o dalej nudy... Nagle ktoś zapukał do uchylonych drzwi mojej sali..

-Proszę- powiedziałam kierując wzrok na uchylające się drzwi..
-Witam, witam i o zdrowie pytam.. - do sali wparował Igła z Sebastianem
-O matko.. a wy co tu robicie..- uśmiechnęłam się
-Jak to co przyszliśmy cię odwiedzić- powiedział Sebastian
-Ale się ciesze.. dzięki.. okropnie się nudzę
-Czekaj za chwilę przyjdzie Iwona.. to sobie poplotkujecie..
-Kto ma najlepszych przyjaciół na całym świecie?
-Tyyy..- powiedział wskazując na mnie palcem

Chwilę później przyszła Iwona.. i tak jak mówił Igła tak się stało.. zaczęliśmy rozmawiać o najdrobniejszych pierdołach.. dawno się tak nie uśmiałam.. 

-Mogę się dołączyć- dodał Karol, wchodząc do sali..
-Jasne..- krzykną Igła..- siema Karol.. przygotowany na jutro..?- i już wiem co robi tu Resoviak
-To ja się ciebie o to zapytam.. wgnieciemy was w parkiet
-Zobaczymy!!- krzykną Seba

Dzisiejszy dzień wyrwał mnie z codziennej rutyny. Cieszę się, że odwiedzili mnie Ignaczakowie.. stęskniłam się za nimi.. Dobrze mieć przy sobie przyjaciół, którzy pomogą wyjść z dołka.. i dzięki niem znowu można się uśmiechać..
*********************************************************************************
Miał być długi, ale udało wydziergać mi się tylko tyle.. jak będę miała ochotę i trochę więcej weny niż dzisiaj napiszę jutro kolejny rozdział POZDRAWIAM... :**

piątek, 24 października 2014

Ogłoszenie

Dzisiaj niestety nie dam rady napisać rozdziały. Jutro (sobota) pojawi się jeden długi rozdział.. więc musicie.. jeszcze jeden dzień poczekać... przepraszam i pozdrawiam.. :***

niedziela, 19 października 2014

Rozdział 36

O 15:00 byłam już w domu... głowa lekko bolała, ale dało się przeżyć. Od samego rana czułam się fatalnie... i to od dłuższego czasu... Nic mi się nie chciało więc włączyłam telewizor, zrobiłam sobie gorącej herbaty i usiadłam pod kocem.W głowie kręciło mi się niemiłosiernie, oraz ciężko mi się oddychało.. Dostałam SMS-a
***
Cześć... nie chcę się narzucać... mogę przyjść.. pogadać..?
***
Jasne.. wpadaj.. i tak nie mam co robić...
***
Do zobaczenia

Nie miałam ochoty na odwiedziny, ale jak pomyślałam, że będę siedzieć cały wieczór sama i nudzić się.. A CO TAM!! Ciekawe jak jego samopoczucie.. jak jego rodzice.. 

***
-Cześć.. wejdź- uśmiechnęłam się i zaprosiłam Karola do środka
-Siemka.. jak impreza
-Aaa... jakoś, ale ty mi powiedz coś ważniejszego.. jak rodzice..?- siedliśmy w salonie
-A ty co.. źle się czujesz.?- zapytał zerkając na rozwaloną kanapę..
-A daj spokój.. coś mnie rozkłada... 
-Ale co się dzieje..
-Nie ważne- wzięłam głęboki oddech..-.. jakoś mi duszno.. otworze okno- wstałam i skierowałam się do okna. Nagle zakręciło mi się w głowie. Oparłam się o parapet i ledwo co ustałam 
-Ej co jest- zapytał Kłos
-Nie nic.. jakoś mi nie dobrze chyba....- i nagle CIEMNOŚĆ...

***
Obudziły mnie błyski światła.. powoli otworzyłam oczy.. Chciałam się podnieść, ale czyjeś ręce mi to uniemożliwiły
-
-Leż!!.. nie możesz wstawać..- podniósł się z krzesła 
-Czekaj.. co ja.. gdzie..
-W szpitalu- powiedział Karol 
-Ale.. dlaczego..
-Co pani ze sobą zrobiła- do sali wszedł lekarz 
-Nie rozumiem- zdenerwował się Karol..
-Chciałbym na osobności porozmawiać z pacjentką..
-Ja też chce być przy tej rozmowie..- krzykną 
-Karol!! idź.. poczekaj na zewnątrz.. proszę..- chłopak wyszedł
-No słucham pana..
-Niestety, nie mam dla pani dobrej wiadomości 

***
Myślałem, że ja tam zemdleje razem z nią.. dobrze, że ją zdążyłem złapać.. bo jeszcze głowa by ucierpiała.. Denerwuję się ja nigdy... gorzej niż na finałowym meczu z Brazylią... oby jej nic nie było... I czekam i czekam a oni nadal dyskutują.. do cholery!!! o czym!! chcę już wiedzieć co się dzieje... po pół godzinie z sali w końcu wyszedł lekarz i mogłem się dowiedzieć co i jak.. Wbiegłem do sali:

-Co jest.. czego się dowiedziałaś- leżała jak pomnik.. patrzyła się w sufit... z oczu leciały jej zły-. Powiedz co się dzieje!!!
-Ja.. Karol.. ja
-No gadaj!!
-Ja umieram...- zamurowało mnie. Nie wiedziałem co powiedzieć..
-Nie rozumiem... jak to umierasz... co się dzieje.. MAGDA!!!- wybiegłem z sali i skierowałem się do pokoju lekarzy.. - Czy mogę rozmawiać z lekarzem Panem Gajdą!!
-Tak słucham pana- podszedł do mnie mężczyzna 
-Co się dzieję z... moją.. dziewczyną??!!
-Panią Magdą..?
-Tak..
-Pani Magdalena zachowała się głupio..
-Ale prosze mi powiedzieć bo ja nie rozumiem..
-Proszę nie krzyczeć.. to wszystko przez nie wyleczona grypę, która namieszała w organiźmie pani Magdaleny..
-Co to znaczy..
-Serce pani Magdy nie wytrzyma już długo.. potrzebny jest przeszczep... jej stan już jest dość poważny.. dlatego podłączyliśmy ją do respiratora- oparłem się o ścianę bo nie mogłem ustać..- wybiegłem z pokoju i lekarzy i skierowałem do sali gdzie leżała Madzia..
- jak mogłaś byś tak nie odpowiedzialna...- powiedziałem zdenerwowany
-Przepraszam- przełknęłam ślinę..
-Ty mnie nie masz za co przepraszać..- złapałem ją za rękę.. od jak dawna źle się czułaś.?
-Nie wiem... od dłuższego czasu...
-To jest nie wyleczona grypa!! 
-Przepraszam..- powiedziała bez sił...- lekarz mi już wszystko powiedział..- zaczęły lecieć jej łzy- ja nie chcę umierać...- usiadłem na krześle i jeszcze bardziej ścisnąłem ją za rękę...
-Nie umrzesz.. obiecuję ci to..

***
Nie wiedziałam co mam robić... ledwo co wykrztusiłam jakiekolwiek słowo... Jak mogłam być tak głupia.. No ale cóż już za późno.. czasu się nie cofnie... 
-Wracaj do domu.. nie ma sensu, żebyś tu siedział... ja i tak nigdzie się stąd nie ruszę- uśmiechnęłam się nikle..
-Nie.. nie zostawię cię.. zostaję- Po długich namowach zgodził się wrócić do domu..
***********************************************************************************
Ohoho co to się porobiło.. jak myślicie.. co się dalej wydarzy.. ? :) 
pozdrawiam.. :***

piątek, 17 października 2014

Rozdział 35

Kolejne dni mijały niezmiernie szybko... za dwa miesiące święta. Już nie mogłam się doczekać.. Z Karolem wszystko wróciło do normy.. Oczywiście nie jesteśmy razem, ale utrzymujemy częsty kontakt... Trochę brakuję mi tego wszystkiego, ale da się przyzwyczaić. Czekałam właśnie pod szkołą Kacpra, która jest nie daleko od mojej.

-Cześć kochanie... jak na zajęciach..?
-Masakra... lektor uczepił się mnie i nie daje mi żyć, a ja przecież nic nie zrobiłem..- odpowiedział zdenerwowany
-No przecież.. ty jesteś wzorem do naśladowania- zaśmiałam się
-Uważaj sobie uważaj...- wiem.. szybko się pocieszyłam.. ale do tamtego nie ma powodu już wracać.. zaczynam życie od nowa... Nikt jeszcze nie wie o moim nowym związku i na razie niech tak pozostanie. Kacper jest naprawdę w porządku gościem.. dogadujemy się super.. i jak na razie nie narzekamy na siebie. Spędzamy ze są dużo czasu.. praktycznie cały dzień jesteśmy razem
-Dzięki, że mnie podprowadziłeś..
-Nie ma sprawy.. widzimy się jutro po szkole..?
-Nie, jutro są urodziny mojej mamy.. jadę na imprezkę...
-No to miłej zabawy- uśmiechną się.. po pożegnaniu otworzyłam drzwi prowadzące na klatkę i kierowałam się do mojego mieszkania... Gdy byłam już w środku rzuciłam wszystkie rzeczy na podłogę i skierowałam się do kuchni. Zrobiłam sobie kolację i powędrowałam do salonu.

Gdy kierowałam się do pokoju aby udać się do snu zadzwonił mój telefon. Jak zobaczyłam kto tak późno się do mnie dobija od razu, bez zastanowienia odebrałam..

-Cześć Madziu jak tam co tam słychać..?
-A jakoś powolutku lecie.. właśnie wróciłam ze spaceru
-Uuu.. a to z kim się chodzi na romanse..?- zaśmiała się
-Aaaa.. z Kacprem..
-Z kim.?!- wyglądało na to, że spodziewała się kogoś innego
-Z Kacprem... mój nowy chłopak..
-A z Karolem to...... nie..?
-Olu... z Karolem już dawno się to wszystko skończyło... i ty dobrze o tym wiesz..- siadłam na łóżku
-Przepraszam, ale zdziwiłaś mnie tym.. myślałam..
-Co myślałaś?!- przerwałam jej-... że wrócę do niego jakby nigdy nic się nie stało..?
-Nie, przepraszam... cię.. nie chciałam...
-Nie no, nie będę się złościć.. opowiadaj co tam u ciebie.. jak Andrzej.. wyleczył nogę?
-Tak, już wraca od jutra do treningów. Już się sobą nacieszyliśmy... jutro znowu "związek na odległość"

Jeszcze chwilę rozmawialiśmy, ale do domu wpadł Wrona i Ola rozłączyła się.. Poszłam się umyć i chwilę później leżałam już w łóżeczku przykryta kołdrą. Przed zaśnięciem dostałam SMS-a

***
Od Karol: Zostawiłaś u mnie lustrzankę... przywieźć ci ją.?
***
Nie, dziękuję, jeśli nie masz nic przeciwko to wpadnę do ciebie i odbiorę ją 
***
Dobra... jak chcesz.
*** 
To do jutra..
***
No cześć

Miałam nadzieję, że wyrobię się z planem dnia. Zajęcia miałam dzisiaj wyjątkowo na 10:00 więc nie musiałam się za bardzo śpieszyć. Wykłady z kinezyterapii dość mocno mnie zaciekawiły... Jako, że moje kształcenie potrwało do 13 postanowiłam zrobić małe zakupy do rodziców.. Zapasów nigdy dość. Po spożywczym shoppingu wpadłam na chwilę do domu, ponieważ za chwilę znowu musiałam wyjść. Zastanawiało mnie dlaczego Karol był taki.. no jakby to.. dziwny... No ale nic dowiem się jak się spotkamy.

***
-Cześć, wejdź- powiedział bez żadnych emocji..
-Hej dzięki, że napisałeś jadę do rodziców i jest mi potrzebny aparat a już myślałam, że zostawiłam do w Spale- weszłam do środka
-Leży na blacie w kuchni- pokazał ręką na mebel i skierował się do salonu..
-Ej.. co jest, co się stało..?- zapytałam siadając na kanapie 
-Nie ważne... ponoć się śpieszysz.. nie chcę marnować twojego cennego czasu- powiedział ironicznie
-Nie zapominaj się.. w tej sprawie chyba nie ja ci zawiniłam., więc nie musisz się na mnie wyżywać, z resztą, że ja o niczym nie wiem..
-Masz racje przepraszam.. 
-To o co chodzi..?
-Nie chcę ci się żalić.. nie ważne...- machną ręką 
-Dawaj.. prosto z mostu..
-Moi rodzice mieli wypadek...- zamurowało mnie-.. wracali z gór... nie wyrobili na zakręcie... I BAM- powiedział zrezygnowany..
-Tak mi przykro.. ale żyją.. prawda.?
-Na szczęście tak... ale stan ciężki, ale stabilny.. przepraszam, że nakładam ci na głowę swoje problemy..
-Nie masz za co przepraszać... dobrze tak się komuś wygadać.. chociaż ja nie jestem mistrzem w pocieszaniu- przerwałam wypowiedź, ponieważ mój telefon zaczął dzwonić- halo..? tak tak.. będę.. no jeszcze nie wyjechałam.. zdążę spokojnie.. no pa pa... przepraszam tata.. mama ma dzisiaj urodziny.. robimy imprezę.. i tata sobie nie radzi...
-To dobrej zabawy... złóż życzenia ode mnie..
-Na pewno złożę..- uśmiechnęłam się- a może chcesz pojechać ze mną..
-Nie chce się narzucać
-Daj spokój moi rodzice bardzo cię polubili- czując, że moje policzki robią się czerwone spuściłam głowę i wpatrywałam się w podłogę 
-Nie, dzięki za zaproszenie, ale nie dam rady.. chcę jeszcze odwiedzić rodziców w szpitalu.. ale pozdrów tam wszystkich 
-No cóż.. pozdrowię- skierowałam się do drzwi wyjściowych.. a i dzięki za aparat 
-Spoko.. to co do zobaczenia 
-Papa- skierowałam się na dół...

Żal mi Karola.. szkoda mi jego rodziców... chociaż nie przepadamy za sobą z Panią Haliną.. ale na prawdę mi jej szkoda... W domu spakowałam wszystkie rzeczy i zaczęłam znosić je na dół. Poszło mi to dość sprawnie... Pół godziny później byłam już w drodze do Rzeszowa.. korków nie było i jazda szła na prawdę szybko. O 16:00 byłam na miejscu... Znając tatę nawet nieźle sobie poradził.. Prezent kupiliśmy wspólnie.. Mam nadzieję, że się spodoba... 

Impreza była super.. Spać poszliśmy około 1:25 ale warto było.. Mama była w siódmym niebie.. cieszę się, że jej się podobało.. Obudziłam się z samego rana, Byłam wykończona.. No ale dzisiaj trzeba było już wracać do domu.. w poniedziałek znowu do szkoły... Rodzice jeszcze spali. Zeszłam na dół i zabrałam się za robienie kawy i śniadania. Kanapki zrobione.. Siadłam przed telewizorem i włączyłam TVN.. zaczęłam oglądać "Dzień Dobry TVN" i jakoś ten czas leciał... Gdy rodzice wstali, zjedli śniadanie i razem zasiedliśmy przed telewizorem... Chwilę jeszcze pooglądaliśmy i ja niestety musiałam się zbierać. Pożegnałam się i wyruszyłam w powrotną drogę do Bełchatowa
*********************************************************************************
Witam, Witam i o samopoczucie pytam.. oto kolejny rozdział.. mam nadzieję, że się spodobał.. :)
pozdrawiam.. :**
kinezyterapi
kinezyterapii.

sobota, 11 października 2014

Rozdział 34

-Cześć, wejdź...- powiedziałam bez uczuciowo. Bez żadnego słowa wszedł do środka i skierował się do pokoju. Usiedliśmy przy stole... Dłuższy czas siedzieliśmy w ciszy...- chciałeś się spotkać i wyjaśnić, więc.. czekam...- powiedziałam wzdychając
-Słuchaj.. przepraszam cię... żałuję tego najbardziej na świecie... co mam zrobić, żebyś uwierzyła, że nadal cię kocham...
-A dziwisz mi się..? to nie jest takie proste...
-Wiem... przepraszam cię... ale zapewniam cię wierz mi albo nie, ale to był jedyny raz...
-Karol... nie musisz mi się tłumaczyć... nie umiem ci już zaufać...
-Spróbuj... udowodnię ci, że możesz mi jeszcze zaufać... daj mi ostatnią szansę...
-Nie obiecuję ci, że będzie tak jak dawniej... nie umiem ci wybaczyć.. na razie możemy się pogodzić... nie mam najmniejszej ochoty więcej cię unika... ale mam jedno pytanie... odpowiesz mi szczerze..?
-Zgoda...
-Dlaczego..?- wstał z kanapy i zaczął chodzić po pokoju
-Sam nie wiem jak to się stało... zbajerowała mnie... nie umiem ci tego wytłumaczyć.. przepraszam, ale na prawdę to był jeden niefortunny raz... przysięgam
-Tak jak mówiłam... nie wybaczę ci.. ale spróbuję

Jeszcze chwilę rozmawialiśmy. Można powiedzieć, że wszystko sobie wyjaśniliśmy. Nie umiem mu jak na razie wybaczyć.. ale spróbuję... Małymi kroczkami dojdziemy do "sukcesu" Cieszę się, że mam to za sobą i wszystko jest już wyjaśnione..

Wieczorem, gdy kładłam się spać mój dom nawiedziły dziewczyny, które wyglądały na w pełni zadowolone.

-Witaj kochana i jak tam rozmowa- zaśmiała się Ola
-Właśnie... kochacie się znów?- jąkała się Doma.. dziewczyny zaczęły się śmiać... Po godzinie męczarni ułożyłam je spać i sama skierowałam się do pokoju. Byłam padnięta jak nie wiem... oczy kleiły mi się same.. Nawet nie ścieliłam łóżka tylko rzuciłam się i ułożyłam do spania... Dostałam SMS-a

Dziękuję, że zgodziłaś się ze mną spotkać. Cieszę się, że wszystko zostało wyjaśnione.. Mam nadzieję, że jeszcze mi zaufasz i będziemy szczęśliwi... dobrej nocki :** 
***
Ja też się cieszę, że wszystko wyjaśnione.... też mam taką nadzieję... wzajemnie... 

Odpisałam i od razu odpłynęłam do krainy Morfeusza. Oczywiście dziewczyny tańcowały całą noc... nie dziwię im się...

***
Kolejne dni mijały bardzo szybko.. wróciłam do Bełchatowa.... musiałam nadrobić zaległości i pouczyć się, genetyka sama się nie wykuje.. Wszystkie dni jak na razie były takie same, żaden nie różnił się od poprzedniego... na długi weekend postanowiłam odwiedzić Olę.

-Cześć co tam ciekawego słychać..?
-A nic takiego.. Andrzej ma lekką kontuzje i siedzimy u mnie w domu.. nudzimy się.. a jak tam u ciebie leci..?
-A dobrze.. wszystko udało mi się pozaliczać i jestem wolna...
-To fajnie i co... wybierasz się do nas jutro..?
-Chyba tak.. 
-Co będziesz sama siedziała w domu.. zjeżdżaj do nas porobimy coś...
-Dobra.. do zobaczenia jutro...

***
Tak jak mówiłam tak zrobiłam... Z samego rana spakowałam najpotrzebniejsze rzeczy do walizki i ruszyłam w stronę warszawy.. Nie było dużych korków i po 2 godzinach byłam na miejscu... Ola wyszła mnie przywitać i po chwili razem siedziałyśmy już na kanapie w salonie...

-A gdzie Andrzej..?
-A poszedł się przejść... musi rozchodzić nogę.. mi się nie chciało i została. A powiedz... jak tam z..
-Dobrze.. wszystko wyjaśnione... nie odzywamy się na razie do siebie . Ja nie mam czasu on pewnie tak samo.. 
-Rozumiem...
********************************************************************************** 
Witam was... przepraszam, ale na prawdę nie miałam jak napisać i dlatego taki krótki i bez sensu, ale nie chciałam, żeby nic nie było.. dlatego wymęczyłam się i napisałam jeszcze raz przepraszam.. :***

sobota, 4 października 2014

Rozdział 33

-Wstawać śpiochy!!- krzyknęłam do dziewczyn, które zasnęły w salonie..
-Nie krzycz tak już wstaję- powiedziała zaspana Ola kierując się do łazienki..
-Taka gościnna jesteś, że śpimy w salonie..
-Zasnęłyście oglądając fil i nie miałam serca was budzić.. chcecie kawy!!!??
-Ja poproszę- krzyknęła z łazienki Ola
-Pomogę ci- przyszła do kuchni Dominika

Gdy kawa była gotowa i wszystkie doprowadziłyśmy się do ładu, usiadłyśmy w salonie i oglądałyśmy wszystko co popadnie.. po prostu.. nudziło się nam.. Po dłuższych namysłach postanowiłyśmy się przejść do galerii (no a jak by inaczej... kobieta została tak stworzona, iż zakupy to rzecz święta :D i poprawia humor, więc nie widziałyśmy innego rozwiązania) Chodziłyśmy z jednego sklepu do drugiego.. wszędzie coś nam wpadło w oczy...  Chcąc nie chcąc wszystkie rozmowy schodziły na znany temat... i chociaż cały czas zmieniałam tok rozmowy i tak wszystko powracało do punktu wyjścia

-Porozmawiaj z nim...- powiedziała Dominika grzebiąc w ubraniach na przecenie 
-Nooo.. na prawdę mu na tobie zależy...- dodała swoje 3 grosze Ola
-Dziewczyny.. ile razy mam powtarzać to nie jest takie proste- usiadłam na pufie gdzie przymierza się buty... dostałam SMS-a 
-O wilku mowa..- powiedziałam czytając wiadomość-... chce znowu się spotkać i porozmawiać.. ja już nie mam jak mu ściemniać...
-To nie ściemniaj... powiedz mu że nadal go kochasz pogódźcie się.. on już więcej nie popełni tego błędu 
-Dlaczego tak mnie do tego namawiacie?
-Bo nie mamy ochoty patrzeć jak cały czas jesteś przygnębiona 


Wiadomość od KAROL: Proszę daj mi kolejną szanse.. porozmawiajmy znowu.. miałem złapać cię na meczu ale mi uciekłaś proszę....
MAGDA: Dobra... spotkajmy się u mnie w mieszkaniu i wyjaśnimy sobie wszystko raz a dobrze.. przyjdź o 19.00
KAROL: Będę punktualnie.. dziękuję...

Po krótkiej wymianie zdań z Karolem postanowiłyśmy z dziewczynami wybrać się do kawiarni niedaleko galerii... Usiadłyśmy na dworze pod parasolami popijając kawkę i rozmawiając o wszystkim i o niczym... Nagle ktoś hukną za mną..
-Witam dziewczyny co tam!!- odwróciłam się i w całej okazałości zobaczyłam Pana Krzysztofa 
-Witam...- uśmiechnęłam się- kogóż moje oczy widzą... spacerek przed powrotem do Rzeszowa..?-- uściskałam się z chłopakami (Piotrkiem, Rafałem i z Igłą)
-A gdzie tam spacerek na zakupy przyszliśmy... trzeba się wystroić- zaśmiał się Piotrek 
-No przecież a gdzie się tak stroisz..? jaka to okazja
-A Piotruś na ślub jedzie do rodziny... musi garniak wybrać- dodał Rafał 
-I my właśnie w tej sprawie... zwracamy się do was drogie panie- powiedział Igła
-A na co my wam się przydamy???
-Musicie nam pomóc wybrać odpowiednie odzienie dla mojej skromnej osoby- powiedział Piotrek wskazując na siebie i w charakterystyczny sposób przeczesując ręką grzywkę
-Tam są doświadczone panie... one wam pomogą.. ja się na tym za bardzo nie znam 

Po długich namowach poszliśmy wszyscy razem do sklepu wybrać odpowiedni strój dla Cichego... po paru godzinach znaleźliśmy odpowiedni strój. Zadowoleni wyszliśmy z galerii i każdy rozbiegł się w każdą możliwą stronę

***
Dochodziła godzina 19.00 nie mogłam się doczekać, jak wszystko sobie z nim wyjaśnię i zamkniemy w końcu ten rozdział w naszym życiu.... Dziewczyny poszły na imprezę a ja siedziałam gotowa w domu i czekałam aż Karol zapuka do drzwi ... 19.20 a jego nie ma...
-Pewnie stchórzył.. tak myślałam- powiedziałam sama do siebie kierując się do swojego pokoju..
Nagle rozległ się dźwięk dzwonka do drzwi... 
***********************************************************************************
Znowu krótki, ale nie mam weny a chcę coś zostawić na kolejne rozdziały...

piątek, 3 października 2014

Rozdział 32

-Dziękuję, że przyszłaś- powiedział siadając przy stoliku 
-Ale nie mam dużo czasu, więc przejdźmy do rzeczy... czego ode mnie oczekujesz
-Przepraszam cię... zachowałem się jak idiota.. wybacz mi...- złapał mnie za rękę 
-I co ty sobie myślisz, że powiesz przepraszam i to załatwi sprawę..? Karol!! ty mnie zdradziłeś- z ciszyłam głos.. i jeszcze nie miałeś odwagi powiedzieć mi tego prosto w oczy tylko ta cała...Wanessa przyszła mi to wyjaśnić.. sory... muszę iść- powiedziałam i skierowałam się do wyjścia..

Szłam powoli parkiem. Łzy cisnęły mi się same i nie umiałam ich powstrzymać. Kurde!!! ja go nadal kocham... ale nie potrafię mu wybaczyć.. nie dam rady... już mu nie zaufam po prostu... Zranił mnie. 

-Poczekaj..
-Co!!! czego chcesz jeszcze ode mnie.. ja już wszystko powiedziałam co czuję- krzyczałam przez łzy- nie potrafię ci wybaczyć zostaw mnie w spokoju... życzę powodzenia w nowym życiu... idź sobie
-Nie!!! nie dam za wygraną... nie poddam się..
-Powinieneś.. idź do swojej ukochanej- odeszłam
-Ale jej już nie ma... nie kontaktuje się z nią- zatrzymałam się- rozstałem się... kurde nie mogę tak mówić.. bo my nie byliśmy razem... Madziu.. proszę wybacz mi- nic nie powiedziałam.. po prostu odeszłam 

***
-Jestem- krzyknęłam wchodząc do domu
-Masz gości kochanie- powiedziała mama schodząc z góry- w salonie 
-Jezu!! czego ode mnie wszyscy chcecie- krzyknęłam wchodząc do pokoju...

***
-Ale się za tobą stęskniłyśmy jak sobie kochana radzisz- zapytały dziewczyny 
-Aaa.. jakoś dzisiaj wszystko sobie z nim wyjaśniłam i jestem wolna.. ale opowiadajcie co u was 
-U nas po staremu... Magda.. ale on na prawdę jest załamany.. nie spotyka się już z nią.. na treningach nic do niego nie dociera.. on na prawdę żałuje 
-Ale to nie jest takie proste- rzuciłam się na swoje łóżko 
-Wiem kochanie, ale przemyśl to... w sobotę jedziemy na mecz do Bełchatowa mamy dla ciebie bilet.. wybierzesz się z nami...- zapytała Dominika
-Nie wiem... powinnam??
-Proszę.. dla mnie- powiedziała Ola 
-Dobra pojadę... nie wiem co bym bez was zrobiła..- uśmiechnęłam się do dziewczyn 
-Zeszłabyś z nudów...- zaśmiały się
-Zostajecie dzisiaj..?
-A możemy??
-Jasne!!! 

***
Sobota... mecz Skrzatów.. od samego rana nie mogłam usiedzieć na miejscu.. Nie wiedziałam jak mam się zachować.. z jednej strony cieszyłam się a z drugiej nie miałam najmniejszej ochoty na widzenie się z NIM.. Ale za powód przyjazdu mogłam wziąć to, iż Skrzaty grają z Resovią i przyjechałam w odwiedziny do Igły i chłopaków.. 
Na meczu miałam takie miejsce, że nie widziałam się z nim najczęściej i z tego się cieszyłam... Na 10 minutowej przerwie między setami postanowiłam "odwiedzić" chłopaków z Rzeszowa... 

-Witam was chłopaki... gratulacje..
-Ooo.. cześć.. co ty tu..a dziękuję co tam u ciebie..?- przywitał się ze mną Igła

Chwilkę z nimi pogadałam, ale musieli wracać do meczu.. Starcie skończyło się 3:2 dla Rzeszowian MVP został Piotr Nowakowski. Po meczu zamieniłam parę słów ze Skrzatami i z dziewczynami wracałam powoli z hali do mojego mieszkania... Postanowiłyśmy zatrzymać się tam na noc i jutro z samego rana wrócić do moich rodziców.. Karol cały cza wydzwaniał, aż w końcu wyłączyłam telefon.. nie miałam ochoty z nikim rozmawiać...
**********************************************************************************
Witam was.. krótki ale jest :***